Dziwna to książka. Polscy wydawcy tylko to wrażenie pogłębiają. W oryginale książka nosi tytuł „Fools Die” co można śmiało przetłumaczyć jako „Głupcy umierają”. Ale w odmętach biblioteki znalazłem również tłumaczenie „Śmierć frajerom”, które jest tak infantylne i zwyczajnie głupie, że aż płuca ze śmiechu zaczynają boleć. Po co się tak bawić i kto wpadł na tak idiotyczny pomysł?
No ale do rzeczy.
Czytałem prawie wszystkie dzieła Puzo, było nie było, jestem jego fanem, ale przy tej odnosiłem wrażenie, że nie On ją napisał. Pomijam już, że jest tu bardzo niewiele o Makaroniarzach, a przecież zawsze w jego książkach było Włochów pod dostatkiem. Większość książki opowiada o światku sławnych i nadzianych, hazardzistach w Las Vegas i około-filmowej zbieraniny w Hollywood- miejscami porywające, ale w wielu punktach łapie zadyszkę i historie stają się wtórne.
Styl przeraża trochę. W „Ojcu Chrzestnym” dosyć często trafiały się wulgaryzmy, ale jest to bardzo męska powieść, w której siłą rzeczy musiały wystąpić i wcale nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie. „Głupcy..” objętościowo są podobni do tego wielkiego hitu, ale mięcha fruwa tu trzy, albo i cztery razy więcej. I to zupełnie bez powodu, bez pomysłu, za to cholernie topornie.
Fabuła i jej przeskakiwanie z tematu na temat odrobinę męczy. Przy lekturze można zadać sobie śmiało pytanie, czy jest to książka o trudnych i pokręconych kolejach losu Johna Merlyna, czy to może opowieść o tym, jak to w każdej chwili każdy...