Jeden z cytatów autorstwa Rolanda Barthes’a, który poprzedza wprowadzenie do książki, wydaje się szczególnie trafnie wyrażać intencje Autorki: „to moja intymność domaga się ode mnie głosu, to ona żąda, by w obliczu ogólności, które podsuwa nauka, dał się słyszeć jej krzyk”. Bo jakkolwiek Małgorzata Opoczyńska przywołuje jako znaczące prowadzone przez siebie seminarium i dyskusje ze studentami, swoje doświadczenie jako psychoterapeutki i superwizorki, to jednocześnie podkreśla, że w istocie „książka była pisana nie z myślą o czymś, a z doświadczenia na własnej skórze i stanowi zapis przeżyć, na które zostały znalezione słowa”. Są więc tutaj wplecione w tekst wiersze autorki, jej sny, przytoczone są sytuacje, które się wydarzyły. Jest więc recenzowana praca i dziennikiem intymnym, i rodzajem eseju filozoficznego, który dotyka spotkania „Ja” – „Drugi”, jakie dokonuje się w psychoterapii.
Fragment recenzji dr hab. Barbary Józefik, prof. UJ
Czy można życie zbudować na idei? (pytam we śnie). Pytanie nabiera wody w usta, a po chwili słyszę: Ani życia, ani sztuki życia. A skoro ani tego, ani tego, to i moralności, z której bierze początek każde dokonanie ludzkie: efemeryczne jak myśl, czarno na białym, jak drukowane słowo, zwodnicze jak echo – czyjejś mowy pogłos rzucony w ciszę, jak spojrzenie, które zostawia ślad, znacząc dla oka niewidoczne. Moralność zaszczepiona na idei wydaje owoce niejadalne, toteż gruntu dla moralnego postępowania: artystycznego, naukowego, filozoficznego i psychoterapeutycznego trzeba szukać w życiu, a nie poza nim lub obok; wśród niedających się pocieszyć żadną logiką, sąsiadujących z sobą, następujących po sobie lub prowadzących ku sobie: miłości i nienawiści, radości i bólu, prawdy i kłamstwa, szaleństwa i rozumu, bycia i niebycia, słowem – wśród paradoksalności życia, wobec którego bycie bezstronnym oznaczać może tylko obojętność.
Fragment Jestem znikam. Od genealogii do dyskursu