Franklin bardzo lubił bawić się z kolegami w superdetektywów. Każdy uczestnik miał specjalne imię, odpowiednie supermoce, gadżety i strój. Kłopot mieli jedynie z brakiem zagadek do rozwiązania. Kiedy żółwince zginęła ulubiona maskotka, drużyna detektywów natychmiast rozpoczęła śledztwo. Tropili ślady, sprawdzali poszlaki, przesłuchiwali świadków, wyciągali logiczne wnioski i… powoli zbliżali się do rozwiązania sprawy.