„By this art You may contemplate the variations of the 23 letters”.
Pojęcia, którymi się posługujemy, a które nie posiadają swojego odpowiednika w materii, należy uznać za fikcje. Istnieją one jedynie dlatego, że o nich mówimy, nazywamy je, a mówiąc o nich, stwarzamy je na nowo. Stosujemy zatem metaforę, gdyż wypowiadając je, chwytamy w garści ułamek rzeczywistości. Poszukiwanie fikcji w rzeczywistości jest jednocześnie zaprzeczaniem metafor, drogą do tworzenia, gdzie metafora właśnie jest jedyną prawdą.
Borges, o którym dowiadujemy się nieco w posłowiu, skąd pochodzą te mądre słowa, stwierdził kiedyś, że jeśli coś pisze, ma wrażenie, że to coś już istnieje. Metafora zatem tworzy, „ma moc wywoływania z nieobecności”, odnajduje rzeczy zapomniane.
Dlatego „Fikcje” to udawanie, że to co chce się napisać, w rzeczywistości zostało już kiedyś napisane, a to co piszemy, jest jedynie recenzją. Stąd też mnogość potencjalności, niemożności i pustki (czyż można jeszcze raz napisać „Don Kichota” tyle że w innym miejscu i czasie?). A zatem: można pisać tak, jakby się nie pisało, a to co się napisze, było formą skończoną i zamkniętą a jednocześnie potencjalnie otwartą. Stąd wspomniany „Don Kichot” i opowiadania, w których ułamek sekundy rozciąga się w czasie do miesięcy i lat, rojeń wyobraźni i żeglowania po oceanach wspomnień. To podróż do innych, równoległych wymiarów, w których jednak i tak dopada nas rzeczywistość.
...