"...nagle rozległ się krzyk, a spod huraganu wyprysnął w górę samolot. Widać, ze pilotowała go wprawna ręka. Z ziemi tymczasem zbierał się Stanisław wypchnięty siłą z kabiny samolotu przez jednego z wożonych przed chwilą przedstawicieli prasy. Nieznany pilot odleciał najpierw na północ, a teraz zawracał, jakby chciał się pochwalić przed tłumami swoją zdobyczą.
Watson, on to był bowiem tym szczęśliwcem, który latał ze Stanem, a teraz stał się pilotem, którego z pewnością wynagrodzi Goodwill – rozsmakował się w prowadzeniu tego Pipera z tak nadzwyczajną szybkością. Spojrzał w dół. Tam są głupcy, którym on Watson pokazał, jak się zdobywa wynalazki. Cieszył się z góry sensacją, jaką wywoła jego przylot na to chytrze ukryte lądowisko od dawna przygotowane do takich i podobnych celów. Byle przeskoczyć granicę!"