Igor Baranko jest artystą przestrzeni. Podążając za jego postaciami, skaczemy, walczymy, zapuszczamy się drobiazgowo pokazane miejsca i, jak mi się wydaje, wędrujemy przez mroki, uformowane z namiętności i straszliwej magii, aby dotrzeć do tak trudno uchwytnego światła. Czy tym światłem nie byłoby samo pismo, które starożytni Egipcjanie nazywali „słowami Boga”???