„Dziewczyna,która pływała z delfinami” stawiana jest na tej samej półce co książki „Forrest Gump” i „Rain Man”. Co je łączy? Określenie „zdolni inaczej”. Główna bohaterka książki Sabiny Berman cierpi na autyzm, polegający na zamykaniu się chorego w świecie własnych przeżyć oraz utrudniający porozumiewanie się z innymi, ze światem zewnętrznym. Karen poznajemy w chwili, gdy w dużym domu na plaży pojawia się Isabelle. Dom, podobnie jak przetwórnię krewetek, odziedziczyła po swojej siostrze. Okazuje się, że razem z nim otrzymała też dodatek, o którego istnieniu nie miała pojęcia. Jest nim z pozoru dziwna dziewczynka, niemówiąca, nieznająca alfabetu, unikająca kontaktów z ludźmi. Czy Karen jest siostrzenicą Isabelle? Dla kobiety nie ma to znaczenia, gdyż właśnie tak postanawia ją traktować. Po pewnym czasie i niemałych trudach Isabelle okazuje się, że autystyczna Karen potrafi całkiem swobodnie funkcjonować w otaczającym ją świecie pełnym ludzi, a także nie znanych jej do tej pory uczuć i emocji. Już od pierwszych stron książki wprowadzeni zostajemy w zaskakującą i piękną historię Karen. Niezwykłość dziewczynki, a później dojrzałej już kobiety jest niepodważalna. Karen – w 90% uważana za „debila”,a w pozostałych 10% za geniusza, posiada praktyczny umysł, możliwość chłonięcia i poznawania świata od podstaw oraz rozkładania go na atomy. To co mnie urzekło w niej najbardziej to wyrazistość myśli oraz umysł nie odrzucający niczego, bo przecież wszystko ma sens. Trzeba na to tylko spojrzeć z odpowiedniej strony. Ulubioną perspektywą Karen jest ta podwodna, w kombinezonie nurka dająca poczucie bezpieczeństwa nie tylko w wodzie, ale i poza nią. Polecam wszystkim zapoznanie się z tą książką, tak jak każdy według mnie powinien przeczytać „Małego Księcia”. Są to książki, które w niezwykły sposób obnażają pozory normalności świata, który nas otacza, podkreślając rzeczy proste i najważniejsze.