,,Dziewczęta i kobiety" to moje pierwsze spotkanie z Alice Munro. O pisarce słyszałam już wcześniej ale jakoś nie dane nam było się spotkać, aż do teraz. Jakie są moje wrażenia po? Cóż, przyznaję, że jestem dosyć pozytywnie zaskoczona. Ale do rzeczy! Jest to zbiór kilku nowel połączonych w jedną całość dzięki osobie głównej bohaterki a zarazem narratorki, Del Jordan. Razem z nią dorastamy i obserwujemy rzeczywistość miasteczka Jubilee, gdzieś na kanadyjskiej prowincji. Centralną postacią każdego opowiadania jest kobieta: zaczynając od szalonej żony wujka Benny'ego kończąc na samej Del. Poprzez zmieniające się przyglądamy się dorastaniu dziewczynki, razem z nią poznajemy kolejne etapy doświadczania kobiecości oraz uświadamiania sobie własnej seksualności: zarówno tej bardzo niewinnej jak i mrocznej, wręcz perwersyjnej. Gdy zaczynałam czytać, czułam się jakbym wróciła do domu, do czasów dzieciństwa a zarazem do momentu kiedy zaczytywałam się powieściami L.M.Montgomery. Panował ten sam klimat spokojnej, sielskiej, prowincjonalnej Kanady. Z każdą kolejną stroną stawał się jednak coraz bardziej mroczny. Na wierzch zostają wyciągane sprawy, które w Avonlea są niewyobrażalne. W Jubilee każdy może okazać się zupełnie kimś innym. Pojawiają się rysy i skazy, wstydliwe sekrety schowane głęboko w szafie. Gdzieś przeczytałam, że jest to jeden ze słabszych zbiorów opowiadań Munro, jeśli na prawdę tak jest, to nie mogę doczekać się momentów kiedy sięgnę po kolejne.
http://podkoldra-deana.blogspot.com/2014/11/dziewczeta-i-kobiety-alice-munro.html