Czy dobrze zrobiłam zaczynając znajomość z detektywem, czy też jasnowidzem Jackiem Przypadkiem od tomu siódmego, czyli „Dziesięciu Mulatków”? Z pewnością nie, bo jednak część wątków osobistych bohatera przewija się przez kolejne tomy, a ta wiedza dałaby szerszy ogląd nie tylko na postać głównego bohatera, ale też lepsze zrozumienie całości.
Na szczęście nie przeszkodziło mi to zupełnie w cieszeniu się zabawną i ironiczną fabułą pozwalającą zajrzeć za kulisy świata literacko-wydawniczego. Odrobiłam też wcześniej lekcję i wiem, że podobnie jak w poprzednich, tak i w tej części Przypadkowi przyjdzie się zmierzyć z trzema zawiłymi sprawami kryminalnymi, które rozwiąże z właściwym sobie polotem wykorzystując inteligencję, ponadprzeciętne umiejętności logicznego myślenia i moc drzemiącą w bezdomnych zbieraczach złomu. Nie omieszka skorzystać z okazji i drobnym szantażem wymusić nie tylko wydanie, ale też najwyższe miejsca w rankingu Empiku pewnego kryminału. Czego się nie robi dla ukochanej matki?
Spodobał mi się ten niedoskonały, a przez to tak autentyczny bohater. Podobnie jak ironiczne podejście autora do tematu choćby poprawności politycznej, czy rywalizacji wśród pisarzy. Widać tu nie tylko zdrowe podejście do wielu kwestii, ale również dystans do samego siebie i umiejętność czytania ludzkiej natury.
Czy wrócę do poprzednich tomów? Chciałabym napisać, że tak, ale czas ostatnio nie jest moim sprzymierzeńcem, a ich kilka jest. Na szczęście dostępne są w formie e-booków i audiobooków na Legimi, więc jest nadzieja.