Dziennik taty Tomasza Kwaśniewskiego to zbiór felietonów, które układają się w szczerą opowieść początkującego rodzica. Miejscami zabawną, miejscami przerażająco prawdziwą... Okazuje się, że w tym zawodzie" nie ma łatwych wyborów, a każdy dzień niesie zupełnie nowe doświadczenia. To książka o typowych i nietypowych sytuacjach związanych z ojcostwem. Opowiada o trudnościach, wątpliwościach i niepowodzeniach, ale także o radości, miłości i dobrej zabawie. Pokazuje, jak wiele zmian wprowadza w domu dziecko. Ile wnosi ciepła i jak potrafi zmęczyć. Udowadnia, że dzięki jego obecności możemy lepiej poznać siebie i swój świat. Udowadnia też, że opieka nad dziećmi nie musi być domeną kobiet. I że to zadanie dla prawdziwych twardzieli, bo któż inny miał by siłę po całym dniu pracy, bawić się, wymyślać coraz to nowsze historie, przewijać, opiekować się i na dodatek jeszcze nie stracić w tym całym rozgardiaszu cierpliwości. Tomasz Kwaśniewski uświadamia, że mimo wielu niedogodności, poświęceń i wyrzeczeń, rodzicielstwo to naprawdę fajna sprawa. A korzyści, jakie oferuje, nie da się osiągnąć w żaden inny sposób. Przychodzi na przykład dziadek, siada sobie przy stole, a Tosia już przy odtwarzaczu, już odpala płytę, ciągnie dziadka za rękę i mówi: Tańcz". - Przy kolędach jeszcze nie tańczyłem - mówi dziadek, który w życiu tańczył przy niejednym, i już z Tosią wiruje w rytm Jezus malusieńki. Bo specyfika Tosinego gustu polega również na tym, że mała preferuje kolędy smutne, takie właśnie jak Jezus malusieńki czy Lulajże, Jezuniu. Choć powoli otwiera się też na bardziej skoczne i wesołe, typu Przybieżeli do Betlejem. I chodzi po mieszkaniu, i śpiewa: - Że panda czysta porodziła syna. - Panna, Tosiu, panna. - Panda - Tosia woli swoją wersję. (fragment)