W 1969 stałem się starożytnym wędrowcem. Wziąłem ze sobą parę koszul, parę spodni i jedną marynarkę na południową zimę. Czułem się jak okruch niesiony wiatrem, lekko, a mój wiek mnie usprawiedliwiał. Wzrok otwiera się po czterdziestce, wzdychał Jurek Panek, wspominając burzliwe przygody swojej młodości. I ja zrozumiałem to już po czasie... Rzecz o podróżowaniu, o Argentynie, o Buenos Aires z Gombrowiczem i bez niego, a w tle parę tajemnic istotniejszych. Książkę ilustruje kilkadziesiąt rysunków Mariana Betelu, Flora (1937-1997), jedynego Argentyńczyka, do którego Gombrowicz mówił mój synu.