„Kochankowie nie mogli żyć ani umrzeć jedno bez drugiego.
W rozłączeniu nie było to życie ani śmierć, ale i życie, i śmierć razem”.
Historia o tym, jak kończy się nieostrożne obcowanie z alkoholem.
Tristana i Izoldę połączyła miłość zakazana – on był wasalem króla, ona przyszłą królową, którą rycerz miał bezpiecznie dostarczyć do swojego pana. Przypadkiem wypili eliksir miłosny, czym właściwie podpisali na siebie wyrok. Zabawa z tego typu miksturami jest niebezpieczna, Ron Weasley swoją przygodę z eliksirem miłości prawie przypłacił życiem, Tristan i Izolda nie mieli niestety na stanie ani profesora Horacego Slughorna ani nawet bezoaru. Niczym w greckiej tragedii – nie mieli właściwie żadnych szans. Fatum, los, przeznaczenie, zgon. Ale trzeba przyznać, że walczyli dzielnie i kombinowali na wszelkie sposoby, aby móc być razem chociaż przez chwilę.
Później trochę się poróżnili, Tristan nawet znalazł sobie inną Izoldę, którą poślubił. Właściwie co za różnica, Izolda o Białych Dłoniach, Izolda Jasnowłosa – jak śpiewał Till Lindemann:
„Deinen Namen stech' ich mir
Dann bist du für immer hier
Aber wenn du uns entzweist
Such' ich mir jemand, der genauso heißt*”
Zakończenie takie super romantyczne, że nawet można im wybaczyć te zdrady, krzywoprzysięstwa, oszustwa, mataczenia czy ok...