„ ...Oby was Bóg obdarzył zdrowiem i dostatkiem wraz z waszą żoną i dziatkami i obyście zaznali wiele radości i zadowolenia wszędzie, dokądkolwiek się udacie i gdziekolwiek się tylko obracać będziecie, omejn seło! Kotojnti…”.
Książka napisana przez żydowskiego pisarza ponad 120 lat temu. Melancholijna i wzruszająca. Z dużą dawką obrzędowości żydowskiej, humoru i rozpoczynającym się pogromem Żydów.
Chyba wszyscy znają losy tytułowego Tewji (ależ odmiana imienia!), ale nie wskutek lektury książki, lecz dzięki „Skrzypkowi na dachu” - hollywoodzkiemu filmowi, spektaklom teatralnym, piosenkę o bogaczu potrafi zanucić każdy.
Ubogi mleczarz wraz z żoną, siedmioma córkami na wydaniu i koniem mieszka sobie w Kasrylewce i wiedzie spokojne życie. Akceptuje swoje ubóstwo i troski, stara się im zaradzić jak umie, ciężko pracuje, od córek oczekuje posłuszeństwa i szacunku, marzy o bogactwie i zapewnieniu dostatniej przyszłości każdemu członkowi swojej rodziny. Wierzy w Boga, jest mu szczerze oddany, choć nie raz prowadzi z nim dyskusje usiłując pokierować wolą boską zgodnie z własnymi oczekiwaniami. No cóż, każdy zna tę historię z filmu, wie jak to się z tymi córkami potoczyło.
Film świetny, łatwy w odbiorze. Powieść równie znakomita, ale z tą łatwością czytania już nie jest tak różowo. Swoje dzieje Tewje opisuje w listach do autora książki, chaotycznie, nie zawsze chronologicznie, z ciągłym odchodzeniem od tematu i powrotem pokrętną drogą, licznymi dygr...