Ocena 7.2 na 10 możliwych
Na
podstawie 19 ocen kanapowiczów
Popraw tę książkę
|
Dodaj inne wydanie
7.2
/10
Ocena 7.2 na 10 możliwych
Na
podstawie 19 ocen kanapowiczów
Opis
Choć pięciomilionowa Norwegia przyciąga Polaków wysokimi zarobkami i poziomem życia, na idealnym obrazie tego kraju jest rysa. Barnevernet - instytucja siejąca postrach, przed którą imigranci z Europy Wschodniej ostrzegają się na forach internetowych: zabiera dzieci, rozdziela rodziny, posądza rodziców o niestabilność psychiczną, podburza małoletnich do zeznawania przeciwko bliskim. Czy jednak na pewno wszystko jest czarno-białe? Jaki związek z Barnevernet miał Anders Breivik? I dlaczego detektyw Rutkowski w norweskiej prasie nazywany jest Rambo? Maciej Czarnecki przedstawia obie strony medalu, zamiast czerni i bieli ukazując całą gamę szarości i oddając głos norweskim pracownikom społecznym, rodzicom zastępczym, ekspertom. Przede wszystkim jednak słucha uważnie i dokumentuje dzieje rodziców i odebranych dzieci. Jego książka to wstrząsający reportaż o tym, jak cienka potrafi być granica między rajem a piekłem.
Dziennikarz działu zagranicznego „Gazety Wyborczej”, korespondent tego dziennika przed wyborami w USA w 2020 roku. W swojej pracy reporterskiej tropił losy Afrykanerów w Gruzji, w Nigrze rozmawiał z mieszkańcami marzącymi o emigracji do Europy, kibi...
Pozostałe książki:
Wszystkie książki Maciej Czarnecki
Gdzie kupić
Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Moja Biblioteczka
Już przeczytana? Jak ją oceniasz?
Recenzje
Sytuacja rodzin w norweskim systemie społecznym.
WYBÓR REDAKCJI
18.12.2019
Maciej Czarnecki za przykładem jednej z polskich rodzin żyjących w Norwegii, która została poddana jednostronnej ocenie Barnevernet, zaczyna dokumentować sytuacje rodzin w obliczu surowego systemu. Pokazuje, że nawet najdbalszy zorganizowany system do ochrony dzieci może nieudolnie sprawować ową opiekę. Czynniki, jak zawsze, będą różne: braki per...
Recenzja książki Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym
źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz (Mt. 7.3)
19.10.2022
ten tytuł brzmi jak w Kupcu Weneckim Szekspira - "dla swych celów diabeł zacytuje Pismo Święte" przyznaję, że o Norwegii nie wiem wiele, nigdy tam nie byłam (ani nigdzie na północy), to jednak to trochę odrębny krąg kulturowy. Germanie, a nie Słowianie, zarazem nie budzi takiej ciekawości jak kraje Europy Zachodniej (o Azji nie wspominając), rozp...
Recenzja książki Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym
Maciej Czarnecki opisuje kontrowersyjny norweski Barnevernet, instytucję odpowiedzialną za ochronę i opiekę nad dziećmi żyjącymi w złych warunkach bytowych lub społecznych. Dziennikarz oddaje nam rzetelny reportaż, obiektywnie przedstawiając plusy i minusy urzędniczych działań. Z jednej strony ukazuje pozytywne założenia służby opieki, skupionej na kluczowym celu — dobru dziecka; z drugiej opisuje szereg błędów merytorycznych i proceduralnych, popełnianych przez nadgorliwych Norwegów. Bo chociaż usunięcie dziecka z domu rodzinnego jest środkiem ostatecznym w przypadkach poważnego zaniedbania bądź zagrożenia zdrowia (fizycznego lub psychicznego), jednak urzędnicy, którzy dokonują oceny warunków środowiskowych, często pochopnie podejmują decyzje. Ustawa o ochronie dzieci pozwala na zbyt łatwe przejęcie opieki. W środowisku polskich imigrantów Barnevernet budzi trwogę. Ci, którzy już mieli do czynienia z instytucją, ostrzegają na forach internetowych, opisując swoje dramatyczne historie. Często, przerażeni wizją odebrania dziecka, uciekają z Norwegii, rezygnując z wysokich zarobków i lepszego poziomu życia.
Jako główny powód złej sławy Barnevernetu (i niezrozumienia dla nadrzędnego celu instytucji) powołuje Czarnecki różnice kulturowe i obyczajowe. Norweski pragmatyzm i emocjonalny chłód w urzędniczych decyzjach jawi się Polakom jako brak zrozumienia i empatii. Propagowanie wychowania na zasadach partnerskich, z oddaniem dziecku prawa do decydowania o sobie, je...
Norwegia uchodzi jako jedno z najlepiej rozwiniętych państw pod względem świadczeń socjalnych na świecie. Wszyscy słyszeliśmy o tym, jak wyglądają tam kominy płacowe, jak dobrze rozwinięte jest szkolnictwo oraz o tym, jakie podejście Norwegowie mają do wychowywania dzieci. I właśnie o tym ostatnim aspekcie jest książka "Dzieci Norwegii". Autor skupia się głównie na historiach Polaków przebywających na terenie tego kraju oraz na tym, jakie doświadczenia mieli z urzędem zajmującym się ochronią dzieci, jednak pokazuje także drugą stronę medalu. Ta pozycja to nie manifest przeciwko ten instytucji, ale próba pokazania, że nie jest to instytucja idealna, ale jednocześnie niejednokrotnie działa w sposób uzasadniony i niewątpliwie uratowała wiele dzieci.
Ludzie oburzają się, gdy słyszą, że Barnevernet odbiera dzieci bez powodu, jednak po przeczytaniu tej książki jest we mnie taka myśl, że osoby, które krzyczą najgłośniej często przyznają też, że zdarzyło im się dać klapsa swoim dzieciom, bo "klaps to nie bicie" i "każdy ma prawo się zdenerwować". W Norwegii klaps to już bicie (a nawet przestępstwo!) i wyciągają konsekwencje z takich czynów - w mojej ocenie słusznie. Instytucji nie chodzi o to, by ukarać rodziców i zabrać im dzieci, lecz o to, by dzieci te miały zapewnione jak najlepsze warunki do rozwoju. Niestety, wiele osób zdaje się o tym zapominać.
Reasumując, książkę polecam, może otworzyć oczy i rzucić zupełnie nowe spojrzenie na otoczony złą sławą Barneverne...
Jako że jakiś czas temu obejrzałam dokument o Barnevernecie, norweskim Urzędzie Ochrony Dzieci (), miałam dość określone wyobrażenie o tej wszechwładnej instytucji, arbitralnie i lekkomyślnie odbierającej rodzicom dzieci.
Czy ta książka je potwierdziła? W pewnym sensie.
Maciej Czarnecki wykonał kawał dobrej roboty, przekopał się przez dokumenty i statystyki, rozmawiał z rodzinami, które miały kontakt z Barnevernetem i mają o nim zarówno złe, jak i dobre zdanie. A także z samymi urzędnikami, prawnikami, psychologami i dyplomatami. Próbował wyjaśnić, skąd wzięła się filozofia Barnevernetu, w jaki sposób wypływa ona z norweskiej specyfiki kulturowej i jak wpisuje się w historię interwencyjnych działań państwa wobec obywateli (m.in. odbieranie dzieci rodzinom kryminalistów, program sterylizacji).
I choć w moich oczach przybliżył i rozjaśnił obraz Barnevernetu, to dał także solidne argumenty krytyce.
Najlepiej wyraża to zdanie samego autora (w wywiadzie dla Newsweeka): „Choć w książce staram się zachować obiektywizm, to osobiście uważam, że żadnej z tych rodzin, z którymi się spotkałem, dziecka bym nie odebrał”.
Czarnecki podaje ciekawą statystykę. Barnevernet wprawdzie nie zabiera więcej dzieci...
Książka bardzo ciekawa, zwłaszcza dla osób, które interesują się socjologią, naukami społecznymi. Zdecydowałam się na przeczytanie tej książki, ponieważ w temacie, który podejmuje - nie orientowałam się zupełnie. Autor bardzo rzetelnie podszedł do swojej pracy. W książce znajdziemy wypowiedzi nie tylko rodziców, którym odebrano dzieci, ale również rodziców, którzy nie byli w takiej sytuacji oraz przedstawicieli instytucji Norwegii.
Przeczytane0_Nie posiadam1_Literatura faktu i reportaż2_Biblioteka3_Przeczytane 2017
Zaloguj się aby zobaczyć więcej
Cytaty z książki
O nie! Książka Dzieci Norwegii. O państwie (nad)opiekuńczym. czuje się pominięta, bo nikt nie dodał jeszcze do niej cytatu. Może jej pomożesz i
dodasz jakiś?