Zaginieni Patricii Gibney to mocna rzecz. Mocna, mroczna, pełna tajemnic i zawirowań.
Pełna obrzydliwości, ludzkich wstrętnych postępków i przeciwności losu.
Przez to nie jest lekturą łatwą i przyjemną choć niezaprzeczalnie jest dobrą powieścią.
Taką, która wciąga, wsącza się powoli w umysł, łapie w swe szpony i nie chce puścić do ostatniej kartki, choć czytelnik czasem bardzo chce złapać oddech, wziąć haust czegoś czystego i świeżego, bo od zbydlęcenia co poniektórych indywiduów robi się niedobrze.
Dlatego zasiadając do tej pozycji, weźcie sobie koc, herbatkę albo jakie inne grzanie. Przyda się, chłód bije z kartek i nie jest to tylko chłód środka zimy.
Nie chcę Was zniechęcać czy ostrzegać, nie o to chodzi. To dobra powieść, historia na tyle ciekawa, że mimo wszelkiego obrzydlistwa serwowanego przez autorkę zagłębiamy się z ochotą w odmęty jej wyobraźni. I dążymy do finału bo jesteśmy ciekawi, dlaczego ktoś posuwa się do takich czynów. Albo dlaczego kiedyś robił takie okropieństwa.
Osoba ‘ktosia’ nie jest trudna do odgadnięcia, ale im bardziej się wczytywałam, tym mniej byłam ciekawa czy mój typ jest prawidłowy, na rzecz motywacji tegoż zwyrodnialca i rozplątania powiązań.
Ostrzegę tylko przed jedną rzeczą. Uzbrójcie się w coś co pomoże przetrwać fakt, że ktoś znęca się nad najmłodszymi.
Nawet mnie to ruszyło, a mnie rusza najbardziej znęcanie nad zwierzętami, więc skoro krzywda ludzka ugodziła to musiało być to naprawdę dosadnie przedstawione.
Chociaż opisów rodem ze Slaughter nam Patricia oszczędza, to jednak tworzy specyficzną atmosferę obawy. Wywołuje lekki dreszcz na plecach. I ogrom współczucia dla ofiar. Niewinnych, cierpiących za grzechy i błędy innych, często najbliższych.
Czy mam zarzuty?
Owszem. Nie wiem po co w blurbie jest zdradzone aż tyle. Za dużo jak na mój gust, niektórym, tym wrażliwszym na spoilery, może to przeszkadzać.
Znalazłam też błąd ortograficzny. Na literówki przymykam oko, sama je produkuję, ale ortografom nie odpuszczę ;) umrzeć proszę Państwa, a nie umżeć.
Główna bohaterka momentami może przypominać Eve Dallas znaną z serii In Heath J. D. Robb, ale jest pozbawiona ciepła policjantki ze Stanów. Ale sama w sobie jest bardziej zagubiona i nie ma za bardzo na kim się oprzeć jednocześnie będąc jedyną podporą dzieci.
Dlatego rozumiem czemu jest taka a nie inna. Jako, że to tom pierwszy mam nadzieję na rozwój jej postaci, trzymam kciuki, że będzie jeszcze dobrze.
Czy polecam?
Bardzo. Mocna książka, nie dla każdego, ale jak ktoś już lubi thrillery z ogromnym ładunkiem tragedii i pogmatwaną zagadką to koniecznie powinien sięgnąć.
Weźcie ten koc, tę herbatę czy przytulcie się do kogoś bliskiego i udajcie się w trwającą niemal pięćset stron podróż do małego irlandzkiego miasteczka.
Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję wydawnictwu Niezwykłe.