Dwór Króla Zorzy to kontynuacja Tronu Królowej Słońca. Niestety mie czytałam jeszcze pierwszego tomu, ale nie przeszkadzało mi to w odbiorze lektury.
Lor zostaje uwolniona z więzienia przez księcia zorzy Nadira. Ma mu za złe, że pozwalał na tortury i okrucieństwo. Martwi się o rodzeństwo i o to co ją czeka w przyszłości. Czy będzie musiała wrócić do znienawidzonej Nostrazy. Czego chce od niej książę Fae. Ich relacja od samego początku jest dość burzliwa. Lor nie zamierza nikomu nic ułatwiać. W końcu zawiera pakt z księciem. Ma zacząć współpracować w zamian za uwolnienie jej rodzeństwa. Wkrótce rozpoczynają poszukiwania korony, a relacja między nimi zmienia się diametralnie.
Muszę przyznać, że książka jest naprawdę bardzo bardzo gorąca, mamy tu dość dużą ilość spice scen. Osobiście wolę jak jest ich mniej, ale kiedy miałam już trochę dość poprostu omijałam niektóre etapy. Zupełnie inaczej sprawa się ma jeśli chodzi o relacje głównych bohaterów. Tutaj muszę się przyznać do całkowitego zauroczenia. Cudowne enemies to lovers. Nadir skradł moje serce, jego zachowanie wobec Lor opiekuńczość, ale zarazem niebywała siła i odwaga kupiły mnie w całości. Uwielbiam takich mężczyzn w książkach, mam do nich ogromną słabość.
Niestety zabrakło mi tu trochę fabuły, rozumiem, że jest to gatunek romnatasy i wątek miłosny gra główną rolę ale...
Za mało było tu nieoczekiwanych zwrotów akcji, napięcia i emocji, a szkoda. Te momenty w których działo się coś zupełnie innego niż romansowanie były bardzo ciekawe i żałuję że autorka nie poświęciła im więcej uwagi.
Historia jednak na tyle mnie zaciekawiła że z chęcią przeczytam kolejny tom, oczywiście nadrobię również pierwszy.