To najbardziej poetycka książka jaką przeczytałam tego szybkiego lata. Tutaj nawet wiatr ma swoją chwilę, spojrzenia potrafią tańczyć w blasku księżyca i ma się wrażenie, że chodzenie po tęczy jest możliwe, tylko trzeba wystarczająco mocno zamknąć oczy i jej mleczny blask sam nas poprowadzi. Autorka ma niesamowitą wyobraźnię do ukazywania rzeczy jako słodkie i cudowne. Co prawda nasza młoda bohaterka ma nieustającego pecha, bo wciąż coś jej nie wychodzi, a to się potknie, to przewróci i czasami wydawało mi się jakby miała trzy nogi zamiast dwóch, stąd ten brak równowagi, to jednak byłam zachwycona wszystkim co robiła, mówiła i przeżywała. To historia dla młodzieży, ale potrafi pokazać, że pomimo burz i niewypałów, życie wciąż może być cudowne! Nawet pomieszkując z niesfornym chłopcem z jej wieku, który dokuczanie miał na drugie imię:-) Spotkali się w dość dziwnych okolicznościach. Tego cudownego lata ona jako jedyna z paczki przyjaciół miała zostać w te wakacje w domu. Było jej smutno, ale sprawy remontu domu nie można było przełożyć. Tylko, że wraz z panem od remontu zjawił się jej rówieśnik i jego syn. Oboje mają swoje koszmary, no każdy z nich kogoś stracił, choć w dwojaki sposób. Choć początkowo nie było między nimi kolorowo, to jednak wyszło na to, że znalazły się rzeczy w których się dogadywali. Czyżby więc samotne lato miało być jednak nie takie najgorsze?
Naprawdę świetna historia! Pełna wzlotów i upadków, które sprawią, że inaczej spojrzą na życie. Uwielbiam...