„Dom z liści” to najbardziej dziwna, nietypowa i najbardziej wymagająca lektura, którą miałam okazję czytać. Posiada ona różne czcionki, wyodrębnione na zielono słowo dom, przekreślony tekst na czerwono, a do tego fragmenty, które czyta się w odbiciu lustrzanym. Dziwne wyodrębnienia w postaci kwadratowej ramki. Po co to wszystko? A no po to by poczuć klimat tej pięknie wydanej książki. A jest on mroczny.
„Dom z liści” to opowieść o Johnny'ego Truanta, który szukał nowego domu. I znalazł je dzięki swojemu przyjacielowi, który poradził mu mieszkanie po zmarłym staruszku. Zampanò to staruszek, który pisał rękopis o rodzinie Navidson i ich domie.
Rodzina Navidson przeprowadziła się niedawno do nowego domu, który miał być ich początkiem nowego życia. Will szybko zauważył jednak, że jest z nim coś nie tak. Jego wymiary wewnętrze były większe od zewnętrznych. Dziwne drzwi, których nie powinno być i dziwny korytarz na zewnętrznej ścianie salonu. Will postanowił nakręcić o tych zjawiskach film.
Książkę ciężko jednoznacznie ocenić. Z jednej strony miałam ochotę ją rzucić zaraz na początku czytania. A z drugiej strony ten DOM mnie przyciągał i byłam ciekawa co będzie dalej.
Książka wymaga ogromnych nakładów cierpliwości. Nie jest lekturą łatwą. Zarówno styl jakim została napisana, jak również forma są trudne w odbiorze, ale warto po nią sięgnąć. Na pewno jest książką, której jeszcze nie czytaliście. Książką, która dostarczy Wam nieco innych emocji niż czytanie zwykłych książek. Bo tak bym ją określiła: „Niezwykła”.
Czytanie tej książki porównałabym do chodzenia w labiryncie. Można się zgubić i to nie jeden raz. I pomimo, że jest to trudna lektura, bardzo ją polecam.