To jedna ze wzruszających opowieści. Historia o stracie, wyczekiwaniu i czasie, kiedy wszystko zaczyna się sypać na głowę trzynastoletniej dziewczynce. Mieszka ona na skraju klifu, który w każdej chwili może się zawalić. Ściany pękają, podłoga niebezpiecznie skrzypi, a ludzie zamiast im pomóc wciąż męczą jedynie nakazami sprzedaży tego domu. W ogóle nie biorą pod uwagę rzeczy i emocji, które przeżywają mieszkańcy tego domu. Matka Faith jest chora i wymaga opieki, jej brat rozmawia w piwnicy z morskimi duchami, a nauczyciele wciąż wypytują kiedy ktoś z rodziców pojawi się w szkole. W tamtym momencie dziewczynka czuje się przyparta do muru i zaczyna mówić tłuste, obrzydłe słowa, które nie są prawdą. Te kłamstwa zaczynają ją coraz bardziej otaczać, wręcz zmuszając do kolejnych nieprawdziwych słów, które zaczynają wymykać się spod kontroli. Wciąż bowiem wierzą, że ich tata powróci. Nawet jego brat pojawia się w domu na skraju klifu tylko dlatego, że oczekuje ukrytych pieniędzy, które podobno ojciec dziewczynki znalazł. Na dodatek pojawiają się kolejne problemy, gdyż mały brat Faith nagle znika... Czy jest ktokolwiek, kto mógłby pomóc tej rodzinie? Czy faktycznie na świecie rządzi tylko pieniądz, a bezinteresowność zrobiła sobie nieskończone wakacje?
Nie umiem podsumować tej historii. Jest cudowna i bardzo życiowa. Niezrozumienie goni chciwość i zastanawia mnie, czy tam ktokolwiek zna pojęcie miłości? Czy tylko ta trzynastolatka jest w stanie zadbać o domowników? Chwilami...