Tokarczuk czaruje, pochłania, prowokuje. Wciąga w głąb, zmusza do patrzenia, czucia i poznawania od środka. Przewraca znane do góry nogami. Wprowadza do świata, w którym 2 + 2 raczej nie równa się 4.
Jawa, sen, realizm, magia, wiedza, przeczuwania… Własne myśli, cudze historie –niektóre pojedyncze, inne w odcinkach-, informacje, przypomnienia, błyski… Bez początku i bez końca… Jak w życiu: dane jest nam poznać ledwie fragment jakichś całości. Z niezaspokojoną ciekawością nieznanych początków i nieprzewidywalnych końców. Z zaskakującym łączeniem się i przenikaniem.
Wilgefortis, ukrzyżowana brodata kobieta bez jednego buta. Paschalis, mnich nie potrafiący zaakceptować swojego męskiego ciała. Ona i Agni oraz on i Agni, trójkąt, w którym kluczową rolę odgrywa to, co pozamaterialne. Profesor, który odkrywa, że jest wilkołakiem. Marek – Marek znieczulający alkoholem męki egzystencjalne, Krysia szukająca ukochanego ze snu. Marta, perukarka łącząca było z jest, jawę ze snem, dzień z nocą. I wielu innych.
Ludzi z różnych czasów, zwierzęta, rzeczy i świat odczuć Tokarczuk gromadzi w jednym miejscu. Miejscu, które jest miłością i zachwytem dla jednych, dla innych zaś jest miejscem wilgotnym, zimnym i mglistym, które, tęskniąc za słońcem śni, że leży w Pirenejach. Mnie zachwyciła trafność opisów okolic Nowej Rudy w Kotlinie Kłodzkiej. Zarówno w sferze widzenia, jak i odczuwania.
Tokarczuk opiera swoje historie na dwóch filarach: jednym jest zacieranie granic, przenikanie, współistnienie drugim ciągła zmiana. Moim zdaniem to częsty kościec jej twórczości, który obudowuje na rozmaite sposoby tworząc za każdym razem dzieło, które zachwyca niezwykłą wyobraźnią, pochyleniem się nad życiem i pięknem słowa. Kolejny raz autorka gładko wprowadziła mnie w świat refleksji. Nad sobą, nad sensem, nad światem. Kolejny raz dała mi możliwość zachwycania się wyobraźnią, która pozwala „usłyszeć mysie metropolie w ścianach, korniki w nogach stołu, być ogłuszonym gwizdem spadających meteorów i mrożącym krew w żyłach szumem komety”. I kolejny raz nie jestem w stanie otrząsnąć się ze zdumienia, że słowem można wyczarować tak żywe obrazy, dźwięki i odczucia.