Artur Grabowski - poeta i eseista - przychodzi do teatru zaciekawiony samym fenomenem jego istnienia.
...w dramacie pociąga go przede wszystkim fenomen słowa-między-ludźmi, idącego w sukurs ich emocjonalnej samotności i fizycznej osobności. [...] Teatr w koncepcji Grabowskiego jest (powinien być) miejscem, w którym rozbrzmiewa słowo "podsłuchane", a nie skonstruowane.
Grabowski szanuje prawdę języka, jednak bardziej interesuje go sama dyspozycja człowieka do przeglądania się w "drugim". Mówienie skomponowane w dramat pozwala tę dyspozycję ujawnić, a za sprawą teatru urzeczywistnić.
Ale rola współczesnego dramatopisarza jest nieporównanie ważniejsza, bo to on wpisuje nasze mówienie (czyli życie) w mit, dzięki niemu więc ludzkie trwanie w czasie i przestrzeni znajduje swoje wytłumaczenie...
W ten sposób "mowa" o upadku zamienia się u Grabowskiego w "dramę" o odkupieniu, czyli w taka opowieść, która pozwala spotkać się ludziom, mówić do siebie i dzięki prowadzonemu dialogowi pokonywać egzystencjalną samotność.
Autor "Do trzech razy sztuka" idzie także pod prąd współczesnej dramaturgii, swoim głównym, choć nie nazwanym z imienia, adwersarzem czyniąc Witolda Gombrowicza.
Grabowski chciałby stanąć w tym samym miejscu, które Gombrowicz wyznaczył ludzkiemu dramatowi, właśnie na scenie (świata i teatru) między bohaterami i aktorami, by następnie, dla nich i dzięki nim, odnawiać moc zaprzeczonych wartości i relacji, a wraz z nimi - choćby na chwilę - odbudowywać w człowieku współczesnym umiejętność zawiązania prawdziwej wspólnoty.