Nisko nad lądem chmury zwinięte w pięść dziewczyna białe wiadro zanurza w zatokę trzepocze się falami horyzontu część żagle zakryły drugą przed patrzącym okiem
spoza skały wiśniowej wiatr prychał jak zwierzę obtarłem o liść ręce burza czas mi odejść gdy barka rozhuśtana gniotła w pianach wodę płótna jej się wydęły dziewczęco i świeżo
niby daleka bitwa na budynku grzmiał dach to w źle przybitych blachach i krokwiach wiatr zagrał znikły kontury rzeczy zaszumiało z nagła deszcz spadł niby kurtyna w eliptycznych fałdach