Poniżej zajawka II tomu dla zainteresowanych, jak wam się podoba, proszę o komentarze... : Prolog I nastąpiło coś, czego nikt od wielu lat, a nawet wielu wieków nie mógł pamiętać, bo nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziano, bo nigdy się nie zdarzyło coś takiego w tym świecie. Nastąpiło coś, co było niezwykłe, inne niż wszystko, co się zdarzyło dotychczas i, co najważniejsze dla tych istot, dawało – nadzieję na lepsze jutro. W środku najczarniejszej z najczarniejszych nocy – rozbłysło oślepiające światło na niebie. Lecz, ku ogólnemu zdziwieniu, nie było to słońce, nie było to nic, co normalnie wydałaby na ten świat matka natura, to było coś zgoła innego, nienaturalnego a w swojej nienaturalności niosło to zdarzenie ładunek czegoś pierwotnie pięknego. Wielu ze świadków tego wydarzenia, by pełniej je doświadczyć swoimi ułomnymi zmysłami, wyszło z chałup na podwórza, by móc czerpać pełnymi garśćmi z przeżycia tej chwili w nadziei, że oto spełniała się wreszcie przepowiednia Hironiusza. Ci, co wyszli przed swoje obejścia, tak przynajmniej im się wydawało, widzieli małą postać, która tam, hen daleko, gdzieś przed siebie podążała. Ta postać była nie wysoka i licha o niezwykle odstających uszach, lecz nie była ona sama. Towarzyszyła jej dwójka innych istot z tej samej, zapewne, rasy. Jedni ze świadków tych zdarzeń, później pochwyceni przez siepaczy Imperatora, twierdzili, że była to samica i małe dzieciątko – zapewne dziewczynka, inni znów twierdzili, że nic nie ujrzeli… Tak samo...