Ostatnio dużo rozmawiam ze znajomymi odnośnie rynku pracy oraz różnic w podchodzeniu do niej przez kolejne generacje. Sporo narzekamy na nieelastyczne zarządy oraz śmiejemy się z języka ogłoszeń. Praca w korpo oraz praca fizyczna, własna działalność oraz praca pod kimś innym. Wszystko to wciąż kręci się wokół mnie, ale nie funkcjonowało jako poukładany obraz społeczeństwa. Choć we wszystkim tym widać wiele prawidłowości, choć po chwili zastanowienia można dojść do wniosków wręcz oczywistych... Przed lekturą „Cześć pracy“ wszystko było bezkształtne, a po niej zdaję się bardziej świadoma. To wygodne i dobre. Nie przynosi objawienia, nie mówi o czymś, czego sami wcześniej nie wiedzieliśmy, ale systematyzuje wiedzę oraz obserwacje. W kilku kwestiach (jak wpajana nam konieczność miłości do wykonywanej pracy) pozwala nareszcie odetchnąć. Zwykle niesie gorzki śmiech przez łzy, ale jako całość? Podobało mi się.
Ku pamięci: młodsze pokolenia (zetki) w pracy głównie widzą źródło zarobku i chcą ją kończyć punktualnie z wybiciem wyznaczonej godziny; powoli odchodzimy od poświęcenia życia dla stanowiska, układania wszystkiego pod pracę; zadowolenie z wykonywanych zawodów jest proporcjonalne do zarobkow; klasy wyższe i ich rynek pracy funkcjonują inaczej niż ten niższej; im wyższe stanowisko tym bardziej zatarta granica praca-wolne... Wszystko oczywiste, a jednak zwykle człowiek o tym nie myśli.