W ostatnim czasie upewniłam się, że najbardziej optymalne są dla mnie historie rozciągnięte na trzy tomy, z których każdy oparty jest na jednej sprawie, a wszystkie połączone są głównymi bohaterami. Taką właśnie trylogią są "Kolory zła" Małgorzaty Oliwii Sobczak.
"Czerń" to druga jej część. Spotykamy znanych już bohaterów w nowych dla nich rolach, a miejsce akcji zostaje rozszerzone o Kartuzy. Choć sprawa kryminalna była niezwykle intrygująca, by nie napisać, że najciekawsza ze wszystkich, to najmniej zapadła mi w pamięci. Może zadziadziała tutaj ta słynna klątwa drugiego tomu? Byłoby to wygodne wytłumaczenie, ale myślę, że problem leżał gdzieś indziej.
Męczył mnie nastrój "Czerni". Cała trylogia jest dość ponura, ale w tym tomie prokurator Bilski szczególnie działał mi na nerwy z tym swoim negatywnym nastawieniem. Nie potrafiłam polubić tego bohatera, nie odnalazłam w nim żadnej cechy, która czyniłaby go postacią, o jakiej się pamięta jeszcze długo po lekturze. Trylogia "Kolory zła" będzie mi się już zawsze kojarzyć ze świetnymi intrygami kryminalnymi, ale na ich tle bohaterowie wypadają jeszcze bardziej blado. Nie rozumiem też, dlaczego Leopold i Anna pracują w prokuraturze, a zachowują się jak policjanci, bo przez to sprawiają wrażenie kompletnie niewiarygodnych.
Trzeba zaznaczyć, że w "Czerni" autorka podejmuje bardzo trudną tematykę związaną z krzywdą dzieci i robi to w bardzo adekwatny sposób, z dużym wyczuciem oraz delikatnością. W niektórych momentach opisy były bardzo rzeczowe, na szczęście, ponieważ i tak było ciężko przez nie przebrnąć, a gdyby doszły tu do głosu emocje, mnie by raczej ta fabuła przerosła.
"Czerń" to trudny i poruszający tom, po którym pomyślałam sobie, że może jednak lepsze były te sceny erotyczne niż to, z czym przyszło nam się mierzyć tym razem. Jednak unikanie trudnych tematów wcale nie sprawi, że określone zjawiska znikną, milczenie na ich temat może być traktowane wręcz jak przywolenie, a niestety ofiary nie mogą po prostu przerzucić kilku stron tekstu, który jest dla nich zbyt trudny.
Moje 7/10.