Sporo naczytałam się pozytywnych komentarzy na temat twórczości Robina Cooka, z zawodu lekarza uznawanego za mistrza w gatunku thrillera medycznego. Szczególnie bardzo przypadła do gustu czytelnikom książka „ Toksyna „, postrzegana, jako jedna z lepszych w jego twórczości. Wyruszyłam na poszukiwania, ale niestety nie posiadali jej w bibliotece, więc dostałam inną jak się okazało debiutancką powieść tego autora.
Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że „ Coma „ została napisana ponad 40 lat temu, chociaż egzemplarz, który wypożyczyłam jest wznowieniem z 2017 r. Pomimo upływu lat, historia opisana w książce wcale nie oznacza, że temat jest nieaktualny. Aż ciarki mnie przechodziły, gdy pomyślałam, że to może być prawda a nie tylko wyobraźnia autora, który stworzył fikcję literacką.
W szpitalu pacjent jest zdany na łaskę i niełaskę lekarzy i nawet, jeżeli popełnią błąd bardzo trudno udowodnić im winę a proceder opisany w powieści wcale nie wydaje się niemożliwy.
Początek był wciągający nawet mnie zainteresował, ale potem autor przez kilkadziesiąt stron skupił się, pewnie z racji zawodu na terminologii czynności medycznych, nazw leków, co stało się dla mnie nużące i mało ciekawe.
Akcja rozkręca się powoli, ogólnie cała powieść ma nierówne tempo. To przyspiesza to znów zwalnia do ponad połowy tak naprawdę nic ciekawego się nie dzieje. Z bijącym sercem czytałam faktycznie ostanie 100 stron, a zakończenie w ogóle mnie nie usatysfakcjonowało. Książka skończyła się tak nagle,że odniosłam wrażenie jakby autor zapomniał napisać ostatniego rozdziału. Pewnie taki był jego zamysł, aby zostawić pewne niedopowiedzenia i parę znaków zapytania. Wzbudził tym mój niedosyt, pomimo że w połowie lektury domyśliłam się z łatwością, kto stoi za mrocznym procederem odbywającym się w szpitalu.
Kolejny zarzut to główna bohaterka, która w pewien sposób czyni książkę jednoosobową, bo reszta postaci służy tylko za tło. Autor mógł stworzyć tę postać zupełnie inaczej, bo trudno mi jakoś uwierzyć, że studentka na drugim roku medycyny, pojawiająca się na praktykach zwietrzyła w jeden dzień spisek, którego nie zauważyli doświadczeni lekarze. Cook’a poniosła fantazja i przesadził w kreowaniu głównej bohaterki, która od samego początku wszystkim pyskuje, ma za nic procedury, robi, co chce i kiedy chce, co mim zdaniem uczyniło książkę mniej wiarygodną. Niestety strasznie to naiwne i irytujące. W pewnym sensie odebrałam to, jako lekki brak poszanowania inteligencji czytelnika.
Podsumowując, czterech literek mi nie urwało, spodziewałam się większej dawki adrenaliny a po zapoznaniu się z opiniami czytelników, że thrillery Cook’a są specyficzne, związane prawie zawsze z medycyną, sprawiają, że ich czytanie może stać się w pewnym stopniu monotonne, dam sobie spokój z pozostałymi.