Świetna powieść na jesienne wieczory, tętniąca życiem i humorem, trochę staroświecka, ale pełna wdzięku. Burgundczyk Colas żyje w ciekawych czasach i dzielnie stawia im czoła. Na ludzkie przywary patrzy trzeźwo, choć wyrozumiale. Nie daje się zbić z pantałyku, wielbi wino i kobiety (oprócz własnej żony) oraz pracę cieśli i rzeźbiarza. Równorzędnym bohaterem jest małe Clamecy. Jego mieszczanie wprawdzie nie są skłonni do poświęceń, ale ostatecznie, w obronie własnego dobytku, potrafią zdobyć się na odwagę albo wykazać sprytem. Widzimy, jak w tej wspólnocie wolnych ludzi rodzi się obywatelska godność i współodpowiedzialność. Oj, szkoda, że zabrakło nam tego etapu rozwoju życia społecznego. Polecam spotkanie z mądrym, pogodnym Colasem. Przy okazji można pooglądać w Internecie zdjęcia Clamecy; opiewanie uroków życia w takim miejscu nie wydaje się trudne.
Afirmacja urody życia. Lekkość, dowcip i przede wszystkim dystans. Bohater cieszy się życiem i ma wszystko gdzieś... Gdyby tak można było w realnym życiu! Zapomniałam umieścić ją w przeczytanych a przecież to jedna z moich ulubionych książek! Wprawdzie czytałam ją dawno temu, ale może jeszcze do niej wrócę...
Rewelacja. Jedna z tych książek, o których choć słyszeć trzeba. Nie napiszę, że trzeba przeczytać, daleko mi od zapędów dyktatorskich. Niemniej szczerze i bardzo gorąco polecam przeczytać o roku życia Nicolasa Breugnon, sybaryty, sowizdrzała i wiecznego wesołka, który gdy trzeba, potrafi wiele a nawet więcej. W książce znalazłem jedną z najpiękniej napisanych pochwał czytelnictwa. Zaprawdę, rewelacja.