Nie będzie obiektywnie, bo od jakiegoś czasu Paulina Hendel ma u mnie ogromny kredyt czytelniczego zaufania, z którego wywiązuje się bezbłędnie. Pokochałam serię "Żniwiarz", polubiłam się z bohaterami "Zapomnianej księgi" , tak samo i teraz - dajcie mi pół godziny na spakowanie i mogę wprowadzać się do Lawendowego Dworku, aby u boku Rocha i Maxa Opoki patrolować jego Cmentarz Osobliwości.
Chociaż o przedziwnym cmentarzu w Pogorzeliskach można napisać jeszcze ze dwa tomy, autorka nie idzie na łatwiznę i w swojej najnowszej książce rysuje przed nami zupełnie nowy świat ( i nowy cmentarz) o jakim nie śniło się nawet najbardziej ambitnemu ministrowi kultury ani najodważniejszemu z dziedziców Glaciusa Muertona! Potworne maszkary wyjęte z najgorszych koszmarów, wieczne zimno, podejrzliwi mieszkańcy Zimowej Puszczy, Lawendowy Dworek nad którym zawisło widmo zamknięcia, wizja kary więzienia dla większości naszych ulubionych bohaterów i szalona - na prawdę SZALONA opiekunka tytułowego Cmentarza Zagubionych Dusz - wszystko to doprawione tajemnicą, szpiegostwem i kilkoma ofiarami śmiertelnymi. A w tym wszystkim Max - chyba można powiedzieć nasz ulubieniec, "swój chłop", dziedzic, największy farciarz na świecie, były zbir i oszust. Zaprawiony wątpliwej moralności przeszłością stawia czoła potworom, ludziom i najgorszym z nich wszystkich - urzędnikom. Bardzo nierówna jest ta walka bezsilnych i zdanych na siebie ludzi z systemem. Na szczęście Max znajduje zwolenników nawet na najbardziej niesprzyjającej ziemi.
Można zarzucić książce, że główny bohater ma czasami zbyt duże szczęście, że czasem jakoś tak za łatwo mu idzie. Ale to byłoby zwykle czepialstwo.
"Cmentarze..." to świetnie zapowiadająca się seria, mam nadzieję, że kolejne tomy pojawią się jak najszybciej, bo wprost nie mogę się doczekać zanurzenia w ten niezwykły świat.