Przeczytałam kiedyś taki tekst, zanotowałam i zostawiłam do przetrawienia w wolnej chwili.
„Istnieje w nas głębia. Trzeba się tylko nauczyć przedostawać przez natłok powierzchownych myśli, skojarzeń i wrażeń w krainę najważniejszych i najistotniejszych odruchów. Wszystko odstręcza nas od podróży do głębi. Kultura zdominowana jest przez banał i powierzchowność, gloryfikuje łatwiznę i kicz. Są jednak w nas strefy i obszary, gdzie potrafimy autentycznie smakować miłość, piękno, prawdę, dobro i wolność. One żyją w naszej głębi. Daj sobie czas, codziennie, kilkanaście minut, na swobodne wędrowanie myśli i uczuć do głębi siebie samego… Codziennie przeczytaj jeden wiersz."
A potem - kilka miesięcy temu trafiłam na wiersze Szymborskiej. Wiem, to wstyd, że tak późno. Od tej pory ta poezja wyznacza mi rytm dnia. Jeden wiersz przy porannej kawce, ten sam przed zaśnięciem. Dają mi wiele zadumy, radości i z faktu czytania, i innego postrzegania świata. Świata Szymborskiej, która zauważa to, czego ja do tej pory nie widziałam. Proste rzeczy, zjawiska, sprawy, podane niebanalnie i ubrane w proste słowa, ale takie, że często ciarki przechodzą. Oglądam więc innymi oczami mój pokój wyłaniający się o brzasku z ciemności, przystaję i kontempluję kałużę (sic!), dostrzegam piękno obrusa i stołowej zastawy. Smakuję co to „przeszłość”, „cisza”, „chwila”. Genialna poetko, która otworzyłaś mi duszę na poezję - dziękuję za wszystko.
Wszystko -
słowo bezczelne i nadęt...