„Nikt nie powiedział, że koniec świata będzie prosty. Nikt nie ostrzegł, jak daleko mogą przesunąć się granice człowieczeństwa, kiedy jednym celem stanie się przetrwanie.”
Zastanawialiście się kiedyś, co może wydarzyć się, jeśli otaczający nas świat roślin i zwierząt postanowi wziąć odwet za wieki bezmyślnej dewastacji, zachłannej eksploatacji i nie traktowania go jako równego nam partnera? Bunt przyrody, choć wydaje się pojęciem abstrakcyjnym, to jednak nie jest niemożliwy. Czy ludzkość w starciu z potęgą natury ma szansę na przetrwanie?
Marcin Halski w swojej książce „Chrystusowa ziemia” roztacza przed nami wizję świata post-apokaliptycznego w którym ludzie i ich rola w przyrodzie zostają zmarginalizowane. Życie pojedynczego człowieka, jak i całych skupisk ludzkich, ogranicza się do walki o przetrwanie.
„Resztki ocalałej ludzkości gnieżdżą się w miastach, a raczej w tym, co z nich pozostało”. Bo w wizji Marcina Halskiego miasta znikły z powierzchni ziemi. Ostały się jedynie dwa większe skupiska ludzkie, które w swojej szczątkowej formie przypominają niegdysiejszy Wrocław i Częstochowę. Te dwa miasta-widma są niczym szańce, które próbują ocalić kawałek przyjaznej człowiekowi ziemi przed atakami zmutowanej przyrody. Zwierzęta, które zmieniły się w krwiożercze bestie, czy rośliny rodzące zatrute plony zwiastują rychły koniec gatunku ludzkiego. Czy w takiej sytuacji ludzie będą potrafili zjednoczyć swoje siły, aby wygrać walkę o przetrwanie? Czy jedynym ratunkiem dla człowieka będzie poddanie się demokratycznej tyranii, w której większość będzie miała jedynie możliwość ustalenia w jaki sposób wykonać narzucone odgórnie polecenia?
***
„Chrystusowa ziemia” roztacza przed nami wizję świata pozbawionego nadziei na przeżycie gatunku ludzkiego. Przyroda, rośliny, zwierzęta, przez stulecia traktowane przedmiotowo biorą w końcu na nas krwawy odwet. A my, choć czujemy na plecach oddech śmierci, nie potrafimy zjednoczyć się w walce o przetrwanie gatunku.Wciąż tworzymy struktury społeczne w których elity dbają o swoje doczesne wygody i bezpieczeństwo, a reszta społeczeństwa stanowi dla nich jedynie nic nie znaczącą siłę roboczą. Świat po wielkiej katastrofie widziany oczami autora jest mroczny, przesiąknięty krwią i pozbawiony nadziei. Czy wizja „nowego ładu” stworzona przez Marcina Halskiego przeraża? Zdecydowanie tak. Jednak groza tej historii nie przejawia się w atakach zmutowanej przyrody na ludzi, czy w braku możliwości przeciwstawienia się nieuchronnej zagładzie. To, co budzi w nas lęk to fakt, że świat w którym żyjemy tu i teraz, aż tak bardzo nie odbiega od post-apokaliptycznej wizji jaką stworzył w swojej książce autor.
„Chrystusowa ziemia” to książka, która, choć liczy 300 stron, potrafi zrobić wrażenie na czytelniku. I jeśli lubicie historie z gatunku postapo i fantastyki, to polecam Wam tę historię.