Głupi byłem. Uważałem na początku, że ja jestem motorem napędowym tych wszystkich zdarzeń, a tak nie było. Powinienem wiedzieć. Za późno Agata to odkryła, a nawet gdyby wcześniej ktoś mi powiedział, nie wsłuchałbym się w jego słowa. Trudno jest zrozumieć motyw mojego postępowania. Zawiniłem, a nie chcę się bronić i zrzucać winy na drugą osobę. Każdy, kto usłyszy tę opowieść, sam ją oceni i wyciągnie z niej wnioski. Muszę zatem cofnąć się do początku, nie do pierwszego spotkania z Ewą, nauczycielką języka polskiego, czy z Agatą, kilka miesięcy później, ani nie do pierwszego dnia, gdy wszedłem po schodach i otworzyłem ciężkie, skrzypiące, pomalowane na brązowo drzwi budynku szkoły średniej. Jeszcze wcześniej, bo do ostatnich dni w Szkole Podstawowej w Tomaszowie Mazowieckim przy ulicy Stolarskiej, a nawet do początku roku szkolnego w ósmej klasie. Od tego zacznę moją opowieść.
Nieraz trudno jest zrozumieć młodego człowieka. Ma miłość na wyciągnięcie ręki, a szuka innych doznań, które sprowadzą go ma manowce.
Kilkunastoletni błękitnooki chłopak kocha Magdę, swoją rówieśniczkę, jest jednak zafascynowany ponad dwukrotnie starszą od niego nauczycielką języka polskiego Ewą Jadach. Prowokuje ją, a ona go uwodzi. Przekonany, że kobieta jest innym wymiarem, wyższym poziomem doznań, czymś prawie nierzeczywistym, co przytrafia się nielicznym, wikła się w długotrwały romans. Nauczycielka go wykorzystuje i sprawa uwiedzenia nieletniego trafia do sądu. Jego dziewczyna walczy o niego i o jego miłość. Która z nich zwycięży? Kilkunastoletnia Magda czy elegancka i czarująca Ewa z dużym bagażem życiowych doświadczeń?