Większość z Was jest tu ze mną już od dawna i pewnie kojarzycie, że Michał Larek pojawiał się już u mnie kilka razy. Ostatnio w grudniu, gdy dzieliłam się z Wami wrażeniami po przeczytaniu świetnego reportażu "Martwe ciała", którego współautorem jest Waldemar Ciszak. Napisałam wtedy, że nie mogę się doczekać lektury "Chirurga" - fikcyjnej opowieści inspirowanej "dokonaniami" Edmunda Kolanowskiego.
Mogę Wam powiedzieć, że to najlepsza powieść Michała. Zrobiła na mnie niesamowite wrażenie, jeszcze większe niż trzy części "Dekady", których recenzje znajdziecie w poprzednich postach. W nich też przemycił sporo prawdziwych wydarzeń z okolic Poznania. O tym jak było w rzeczywistości możecie dowiedzieć się choćby z podcastu "Zabójcze opowieści" a potem porównać sobie z tym, jak to zostało przedstawione w fabule.
"Chirurga" z "Dekadą" łączy bardzo charakterystyczna postać dla twórczości Michała - jest to Harry. Jeśli patrzylibyśmy na książkę ze zdjęcia właśnie przez pryzmat tego milicjanta to można by o niej powiedzieć, że stanowi prequel dla serii o szalonych latach 90. Pracuje on jeszcze dla Wydziału Zabójstw Komendy Miejskiej a tworzą go wraz z nim Freddy i Zbój - niech Was nie myśli ten drugi pseudomin, to kobieta. Uwielbiam to jak autor podkreśla rolę policjantek, czy w tym przypadku milicjantek, w swoich powieściach, zwłaszcza że obsadza je w kluczowych dla prowadzonych spraw rolach.
Nie chcę zdradzać zbyt wiele z fabuły, by nie psuć Wam przyjemności z czytania, mogę jedynie zdradzić, że ci, którzy znają już historię Zimnego Chirurga z Poznania, będą mocno zaskoczeni tym, jakie wątki Michał wprowadził do swojej książki. Z pewnością niektórzy uznaliby je za kontrowersyjne, ale dla mnie tylko dodały powieści pikanterii i znacząco wpłynęły na to, że zakończenie wbija w fotel.
Moje 10/10.