Myślałam, że po książce „Blackout” Marc Elsberg mnie już bardziej nie zaskoczy, ale kiedy usłyszałam, że pojawia się nowa książka spod jego pióra, to musiałam ją przeczytać i nie zawiodłam się. „Celsjusz” to przerażający i trochę postapokaliptyczny thriller, który opowiada o bardzo rzeczywistej i wstrząsającej wizji bliskiej przyszłości.
Niesamowicie mnie ta historia wciągnęła, zwłaszcza że łatwo jest się w nią wczuć i poczuć ten klimat, aż w pewnym momencie łapałam się na tym, że wyobrażałam sobie, co by było, gdyby… ta historia rzeczywiście się wydarzyła (na pewno byłoby to przerażające). Jednak zmierzam do tego, że książka jest bardzo dobrze napisana, a świat realny miesza się z fikcją w tak zaskakujący sposób, że jesteśmy w stanie sobie wyobrazić wszystko, co jest opisane w książce. Jednak znalazł się pewien minus. Nie wiem, czy było to zamierzone, czy po prostu byłam roztargniona w trakcie czytania, ale czasami mieszały mi się rzeczywistości pomiędzy tym, co działo się aktualnie, a tym, co było tylko wizją pewnego bohatera lub bohaterów – co odebrało mi trochę przyjemność z czytania, bo nie wiedziałam w pewnym momencie, co jest czym.
Myślę też, że oprócz rozrywki i ogromnych emocji, które dostarczyła mi ta opowieść, skłania ona również do pewnych większych refleksji nad tym, jak postępujemy z klimatem i do czego może dojść, jeśli wciąż będziemy zamiatać pewne sprawy pod dywan. „Celsjusz” to przerażająca, zaskakująca oraz warta przeczytania opowieść.