Opinia na temat książki Brudna forsa

Praca policjantów śledczych jest mozolna. Czasami zatacza kręgi, czasami trzeba cofnąć się do początku dochodzenia, kolejny raz przeanalizować wydawałoby się znane fakty. I taka jest również ta powieść. Przecież autor, niczym jego alter ego były policjant Maryjanek, chce pokazać realia i codzienność dochodzeniówki. Nie ma zatem fajerwerków, a jest drobiazgowa analiza. Są wystąpienia rzeczniczki policji, która ma za zadanie nic nie zdradzić z kulisów śledztwa, a przy okazji na tyle zainteresować odbiorców, by przejęli się sprawą i chcieli pomóc. A cóż to za przestępstwo zostało popełnione, spytacie. Klasyczny napad. Z bronią w ręku. Na furgonetkę do przewozu pieniędzy. I w tym momencie wszystkie standardy oraz ograne leitmotivy się kończą. Napadu dokonuje jeden z ochroniarzy. Pieniądze, które kradnie nie są do końca czyste. A precyzyjnie zaplanowana akcja, jak to zwykle bywa, nie przewidziała jego samowolki podyktowanej chciwością. Czy policji uda się ustalić, kim był tajemniczy sprawca? Jak potoczy się śledztwo? Czy przydadzą się kontakty wśród byłych policjantów? Jak zwykle na te pytania odpowie lektura. Może nie tak fascynująca, by zarwać noc, lecz intrygę ma na tyle zgrabną, że czyta się z dużą przyjemnością. Polecam.