Błękitne dni to pierwsza część autobiograficznego cyklu zatytułowanego Rzeka czasu. Vallejo, Kolumbijczyk urodził się w 1942 roku i pierwsze ascetyczne lata chłopięctwa spędził w Medellin w domu rodzinnym i na farmie dziadków; potem odbył studia filmowe w Rzymie i przeniósł się do Nowego Jorku. Wszystkie jego powieści pisane są w pierwszej osobie, ale autor stale zachowuje charakterystyczny dystans wobec siebie; tak jakby oprowadzał po czasach dzieciństwa kogoś obcego, przyjezdnego, może cudzoziemca. I nigdy do końca nie wiadomo co jest relacją rzeczywistych wydarzeń, a co fikcją. Śledzimy więc beztroskie dzieciństwo przeżyte w licznej wielopokoleniowej rodzinie, przerwane gwałtownie wraz z pójściem do szkoły salezjanów; naukę tam wspomina autor jako przedsionek piekła, próbę zaszczepienia niechęci wobec sztuki, książek i traumę na całe życie. Te wczesne lata zachowują jednak swój urok: opisy świętowania Bożego Narodzenia, bujna przyroda, wędrówki po górach, rozległe pastwiska, skorpiony, węże, kołujące sępy, ulewy i kataklizmy, wzbierające rzeki wdzierające się do domów - wszystko to stwarza dynamiczny, a przede wszystkim autentyczny obraz kolumbijskiej prowincji. Do tego sylwetki ludzi: ojciec - senator, niespokojny duch i miłośnik hodowli bydła; chimeryczna matka - amatorka jazd samochodowych; czy wuj Ovidio - astronom, filozof, teolog, botanik i inżynier w jednym. Mamy tu także opis atmosfery intelektualnej i panoramy społecznej Kolumbii w latach czterdziestych - źle funkcjonujące instytucje administracji, niesprawiedliwe podatki, napięcie między liberałami i konserwatystami kulminujące właściwie wojną domową. Siłą prozy Vallejo - nota bene wielkiego erudyty, biologa, a także pianisty - jest niewątpliwa maestria językowa, swoboda wypowiedzi i niepowtarzalny klimat wytworzony dzięki opisowi szczegółu; po prostu magia codzienności. W 2002 roku otrzymał on nagrodę Romulo Gallegosa.