Bateria dział dowodzona przez Granatenhielma ustawiona na lewym skrzydle zadała Rosjanom ciężkie straty. W tym miejscu zdobywanie rosyjskich redut przebiegało dosyć łatwo. Wielu rosyjskich żołnierzy wspinało się na ochronny wał – można powiedzieć, że na „szwedzką stronę” – i próbowało uciekać w kierunku Vepsekyll. Niestety, stała tam szwedzka kawaleria, która natychmiast ich zaatakowała i zmusiła do powrotu do aproszy. Karol XII, który do tego momentu obserwował akcję piechoty z miejsca zajmowanego przez artylerię, włączył się w końcu do walki i razem z drabantami ruszył na uciekających Rosjan. Ci strzelali do Szwedów z muszkietów i dział, ale nie powstrzymało to ani króla, ani jego gwardzistów. W tym samym czasie Maydell naciskał na Rosjan i starał się zapędzić ich w stronę rzeki. Z powodu ciał zalegających pole walki dotarcie do okopów było utrudnione. Później okazało się, że wielu Rosjan, widząc rzeź, jaką ich towarzyszom urządzili Szwedzi, rzuciło się na ziemię udając martwych. Ledwo Szwedzi ich minęli, zerwali się na równe nogi i rzucili do ucieczki. W reakcji na ten podstęp Szwedzi zaczęli dźgać bagnetami tych, którzy nadal leżeli na ziemi. Rosyjski pułk, który rozproszył się po ataku Szwedów, wpadł w panikę i rzucił się na łeb na szyję w stronę mostu prowadzącego na wyspę Kamperholm, żeby dostać się po nim na drugi brzeg. Razem z nimi próbowało to samo uczynić wielu innych żołnierzy, którzy nie brali udziału w bitwie, a teraz próbowali wydostać się z obozu i przedostać na drugi brzeg. Zapanował kompletny chaos. Hallart, który był wtedy na placu boju, stwierdził później, że rosyjskie wojsko przypominało mu stado zwierząt, które straciły przewodnika i biegały bez ładu we wszystkie strony...