"To powieść dla młodzieży. W zimowej scenerii, obsypana płatkami śniegu, nastrojowa, familijna i trochę przestarzała, ale przecież przestarzałe książki też mają swój urok.
Rok 1960, Budapeszt. To czasy, kiedy gimnazjalistki należały do Związku Młodzieży Komunistycznej i kiedy niektóre z nauczycielek gorszyły się tym, że dziewczęta będą bawić się razem z chłopcami.
Piętnastoletnia Kriszti wybiera się na bal maskowy. To będzie ważne wydarzenie w jej życiu, chce olśnić koleżanki swoim przebraniem, ale także rozmówić się z nauczycielką, która naruszyła jej prywatność i zachowała się nietaktownie.
Kriszti urodziła się wśród strzałów i bomb, jej mama to jeszcze jedna ofiara wojny. Mieszka tylko z babcią i tatą, który pracuje jako fotograf. Jej dom zawsze był ponury, odosobniony, nigdy się w nim nie śmiano.
Nasza mała sierotka - tak babcia przedstawiała ją nielicznym gościom. Kriszti niechętnie i rzadko chodziła do koleżanek, bo widok ich matek sprawiał jej ból.
W jej bliskich i w niej samej powoli zachodzą wewnętrzne przemiany. Fotograf zadaje sobie pytanie, czy na pewno dobrze wychowuje córkę, czy zmarła żona nie miałaby do niego pretensji o ubogie w radości dzieciństwo Kriszti, z kolei dziewczynka uświadamia sobie, że jest egoistką..." [Kaczątko]