Wczoraj skończyłam czytać ostatnią stronę książki „Bądź moim światłem” Doroty Dea Markowska, wydanej nakładem Replika. I nie mogę zebrać myśli.
Z twórczością Pani Doroty zetknęłam się już wcześniej, a mianowicie z poezją, która dociera do serca i tam już zostaje. Pewnego dnia autorka zwróciła się do mnie z prośbą o recenzje książki i bez wahania się zgodziłam. I powiem Wam, bardzo się cieszę, że zostałam recenzentką tej pięknej książki.
Otrzymałam cudowną, a zarazem trudną, prawdziwą, z życia wziętą historię, która tak naprawdę może zdarzyć się wszystkim i każdemu.
Czy znacie uczucie bezsilności? Chcecie coś zrobić, pomóc? A tak naprawdę nie wiecie jak. A co jeśli z medycznego punktu widzenia, nie da się już nic zrobić. Co może zrobić bliska osoba w obliczu śmierci? Po prostu być, wspierać, rozmawiać, żyć jakby następnej wspólnej chwili miało już nie być. Dać uśmiech. W trudnym momencie, przytulić. W chwili załamania, milczeć jeśli jest taka potrzeba.
Książka nakłania do refleksji, że warto jest cieszyć z tego co mamy, bo życie jest kruche. Jednocześnie pokazuje jak ważna jest bratnia dusza, która wspiera w momentach załamania i po prostu jest.
Otrzymałam bardzo dużo emocji, niejednokrotnie łza toczyła się po policzku i wiem na pewno, że historia zawarta na stronach tej powieści zostanie długo w moim sercu.
Powiem Wam, że każde słow...