Zastanawiam się jak to się stało, że ja, miłośniczka podróży i kulinariów dopiero teraz trafiłam na książki Bartka Kieżuna? Tym bardziej że wydane w październiku „Ateny do zjedzenia” są już piątym po Italii, Portugalii, Stambule i Hiszpanii wydanym z rozmachem wspomnieniem, nie tylko kulinarnym, tych klimatycznych miejsc.
Forma albumu wzbogacona ogromem cudownych zdjęć ludzi, miejsc i potraw nie tylko przyciąga wzrok, ale też zachwyca treścią, która przybliża nam to zapowiadane jako „brzydkie”, ale jak się okazuje piękne i warte uwagi miasto. Ileż z nim wiąże się historii, którą autor potrafi zaciekawić jak mało kto i którą z pewnością trzeba poznać przed odwiedzeniem Aten, by w pełni poczuć ich klimat. Prócz znanych ze standardowych przewodników zabytków autor prowadzi nas też współczesnymi uliczkami kierując do ulubionej cukierni na najlepsze ciasto pomarańczowe, do anarchistycznej dzielnicy protestów Exarchei, czy Muzeum Sztuki Cykladzkiej.
Ateny miałam okazję odwiedzić, ale nie spodziewałam się, że mają tak wiele do zaoferowania! Z pewnością jeszcze tu wrócę mądrzejsza o miejsca, które chcę odwiedzić i potrawy, których chciałabym spróbować. Czy zupa cytrynowa lecząca każdego kaca nie brzmi zachęcająco? Biorąc pod uwagę ilości spożywanego w Grecji wina może się przydać. A może aromatyczny gulasz z ośmiornicy z białym winem? Z pewnością warto spróbować oryginału, by potem powtórzyć ten smak według zawartych w książce przepisów. A tych znajdziemy tu ni...