„Arszenik i stare obrazy” ma nawiązywać swoim tytułem do „Arszenik i stare koronki” Josepha Kesselringa, niestety te dwie pozycje dzielą lata świetlne. Kiedy na „Arszeniku i starych koronkach” zawsze świetnie się bawiłam, przy słuchaniu tej książki bardziej gościła irytacja i miejscami nuda. Jacek Przypadek jest dobiegającym trzydziestki rentierem, który nie wie, co zrobić z własnym życiem. Przed sobą i znajomymi udaje, że trenuje do maratonu. Pewnego dnia sąsiadka prosi go o pomoc w odnalezieniu skradzionych z jej domu obrazów. Tak zaczyna się jego przygoda, jako detektywa. Niestety nie polubiłam głównego bohatera, tudzież jego przyjaciół. Jeżeli pierwszy raz bohater wchodzi do jakiegoś pomieszczenia na spotkanie i rozmawiając, robi przysiady i rozciąga się, to może być śmieszne. Natomiast, jeżeli ta sama scena pojawia się po raz piąty, to przestaje być zabawne. Postacie kobiece też nie są ciekawe i zabawne. Jeżeli jeszcze pierwszą zagadkę można nazwać kryminalną, następne raczej trudno podciągnąć pod tą kategorię.
Po raz kolejny skusiłam się na polską współczesną komedię kryminalną i to był błąd. Niestety znowu zawiodłam się, nie odpowiada mnie ten rodzaj humoru. Podejrzewam, że gdybym czytała tę książkę, nie dotrwałabym do końca.