Pierwsza część była powiewem świeżości w gatunku. W dwójce wiało sztampą, ale podobało mi się, że żądnym krwi mścicielem była kobieta. Twarda, silna, bezwzględna i bezkompromisowa. Trójka to banalny, klasyczny romans mafijny. Porachunki zestawione z miłością. Twardy samiec alfa z kruchą, słabą porcelanową lalką. W czwartej części nadal szkielet fabuły jest jak w każdym mafijniaku. Ten sam samiec alfa, czyli Angelo i jego nowa ulubienica, czyli Vibiana.
Mimo klasycznej historii była ona lepsza niż w poprzedniej części. Warstwa obyczajowa, emocjonalna była zrównoważona z wątkiem mafijnym, a bohaterka nie irytowała aż tak bardzo swoją naiwnością.
Z medycznego punktu widzenia nadal słabiutko, bez żadnego researchu autorki. Nie było tego za dużo, więc niech będzie, że przyjmuję licentia poetica.
W ogólnym rozrachunku wyszło lepiej niż w trójce, ale słabiej niż w dwóch pierwszych tomach, które traktuję jako całość. Na plus całej serii działa fakt, że historia nie była naszpikowana scenami erotycznymi, a te które występowały nie zostały przesadnie rozbudowane, a napisane ze smakiem. Nie ma też zbyt dużej ilości wulgaryzmów. Użyte są jedynie dla podkreślenia wypowiadanych słów, a nie traktowane jako przecinek.
Sam tytuł na razie nie ma powiązania z treścią. Wydaje się, że to początek historii, która będzie kontynuowana w kolejnym tomie. Tu było "anielsko", a zemsty możne się czytelnik spodziewać.