Książeczka bardzo króciutka, która przedstawia losy bardzo niesfornego chłopca Ancymonka. Calutka jest opisana wierszem i zawiera osiem osobnych historii z jego przygód. Wiersze są rymowane, czasem nie wszystkie i nie ma zachowanej równowagi. Panuje tutaj wielka swoboda, tak jak w losach tego nietypowego bohatera. Bardzo przypomina mi książkę o niegrzecznym Karolku z tą różnicą, że Ancymonek potrafi się śmiać nawet wtedy, kiedy jego żarty nie są udane, lub kiedy sam w nie wpada. Ma nawet na to zawsze złote wytłumaczenie:
,,Mówił wtedy: Tak jest, chłopie,
gdy się pod kimś dołki kopie!"
Nie jest to zła postać, choć faktycznie wielki z niego kawalarz. On zwyczajnie nie wie co ma ze sobą począć, gdy w głowie szaleją mu przeróżne pomysły. Jest jak pisarz, który nie zazna spokoju, zanim nie skończy książki. I on nie potrafi usiedzieć w miejscu, jeśli nie zrobi choć jednego kawału. I podkreślę tutaj, że choć jego żarty są zabawne, to jednak nigdy nie użył ich w sposób taki, by drugiemu zrobić z tego krzywdę.
Pewnego dnia spotka go dziwna przygoda, gdyż pozna osoby, które niby wiemy, że nie istnieją, choć nikt tego nigdy nie udowodnił. Nie bardzo będą mu chcieli uwierzyć w tą historię, gdyż wiedzą, że lubi sobie ze wszystkimi pogrywać. Jednak stanie się coś, co totalnie wprawi go w osłupienie. Jesteście ciekawi, co to takiego będzie? Czy warto wierzyć osobie, która nieco nadużywa swoich możliwości słownych? A może niech ta bajka będzie niejaką przestrog...