Po wpuszczeniu amfy do żyły zaczyna się wyścig i niczym diabelski koń cwałem setki godzin krąży po moim mózgu. Zostawia wybite ślady kopyt w mojej psychice. A ja w ich rytm tańczę w wariackim obłędzie, potykając się o istotę własnej głupoty. W środku burzy, czekając jakby na uderzenie pioruna, które pobudzi mnie do życia lub zabije. Kocham życie, a mój pasożyt kocha je zabijać.
fragment książki