Zdarzają się takie momenty, gdy oczy ludzi całego świata, bez względu na wyznawaną wiarę, zwrócone są w stronę Watykanu. Jest to chwila, krótko po śmierci papieża, gdy wybierany zostaje jego następca – Konklawe. Wszystkie stacje telewizyjne pokazują jeden kadr z dachem Kaplicy Sykstyńskiej, w której Konklawe się odbywa. Każdy obserwuje komin z nadzieją, że dym, który będzie się z niego wydobywał będzie biały. A to oznacza, że zebrani kardynałowie dokonali wyboru.
Wydawnictwo Albatros oddało w nasze ręce niedawno odświeżone, filmowe wydanie powieści Roberta Harrisa Konklawe. Właśnie w 2024 roku ta książka została zekranizowana – reż. Edward Berger; aktorzy Ralph Fiennes, Stanley Tucci, Isabella Rossellini. Film ma już na koncie Złoty Glob i jest nominowany do ośmiu statuetek Oscarów.
Konklawe to wciągający thriller i w tym miejscu zastanawiam się co napisać, ale chyba najbardziej pasuje polityczny. Jakoś Kościół i polityka po tej lekturze mocno mi się w głowie związały. Spytacie dlaczego? Bo w obu tych przypadkach każdy sporo by oddał i jeszcze więcej zataił, żeby zyskać władzę. W przypadku papieża to prawie władza absolutna.
Onet napisał, że Konklawe ma w sobie sporo teatralnego dramatyzmu – jak się z tym nie zgodzić. Sceneria powoduje ciarki na ciele. Mrok Kaplicy Sykstyńskiej i Oni, Kardynałowie w swych specyficznych, purpurowych szatach w liczbie zbliżającej się do 120. Decyzja, która musi zapaść w całkowitej tajemnicy, podobno w zgodzie z własnym sumieniem każdego z głosujących. A jak jest faktycznie? Konklawe Harrisa niby powinniśmy odbierać jako całkowitą fikcję literacką, ale znając ludzi, a w końcu kardynałowie ludźmi takimi samymi jak my są, to wydaje mi się to wszystko bardzo prawdopodobne. Dlaczego mielibyśmy nie traktować wyborów jak walki podjazdowej czy wręcz walki politycznej?
W powieści Harrisa zbiera się stu siedemnastu kardynałów, którzy mają podjąć decyzję, kto zasiądzie na Piotrowym Tronie i zająć miejsce człowieka, który propagował ubóstwo. Kolegium Kardynalskiemu przewodniczy kardynał Lomeli, który przechodzi kryzys wiary, ale jest w takiej pozycji, że mógłby obalić niejedną kandydaturę, gdyby tylko mógł.
O nie! Czy ja napisałam 117? Jaki błąd! Gdy już po kątach zaczynają zbierać się grupki, w Domu Świętej Marty pojawia się kardynał, którego nikt nie zna. Kardynał Benitez z Filipin został wyniesiony do godności kardynalskiej przez zmarłego papieża w tajemnicy. Nikomu nie ujawnił tego faktu. Co dziwne każdy chce poznać „nowego” i jeszcze dziwniejsze, że zaczyna zdobywać poparcie. Tylko czy to coś znaczy, skoro tak naprawdę konklawe rządzą układy i układziki?
Miałam już okazję czytać książki o podobnej tematyce czy oglądać filmy, ale zawsze jestem zadziwiona, zniesmaczona i poruszona. Bo oto oni, Ci, którzy od nas wymagają życia bez grzechu. Słuchają nas w konfesjonałach. Pouczają. Oni, którzy powinni być przykładem. A kim są? W moich oczach, niestety, gorsi ode mnie. Gorsi od moich znajomych. Grzech noszą na ustach, twarzach i rękach.
Konklawe Roberta Harrisa to bardzo dobrze napisany thriller. Czyta się jednym tchem. Przede mną film i mam nadzieję, że będzie równie dobry. A powieść gorąco polecam.