,,Kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą”, miał swego czasu powiedzieć Joseph Goebbels, niemiecki minister propagandy. Świat ,,Metra 2035” w pełni oddaje ponure przesłanie tego cytatu.
Linia Czerwona, WOGN, Polis, Czwarta Rzesza, Hanza – wszystkie miejsca, które poznaliśmy do tej pory mogły wydawać nam się znane. W pewien sposób oswojone. Oto na teatralnej wciąż działa teatr, tylko sztuki wystawiają nieco inne; w Polis, pod Biblioteką imienia Lenina, wciąż wiodą swój spokojny żywot bramini gromadzący wiedzę. Metro-2, jak nie istniało, tak nie istnieje, Niewidzialny Obserwatorzy to tylko legenda stworzona ku pokrzepieniu serc. Prostytutki na Cwietoj Bulwarze wciąż przyjmują klientów. Tylko biedne pieczarki zżera jakaś dziwna pleśń. A komuniści wciąż prowadzą swoje wojny z nazistami.
Glukhowski szybko, już od pierwszych stron powieści, burzy to nasze przekonanie, niszczy pewną swojskość, którą mogliśmy poczuć dzięki lekturze wcześniejszych tomów i dzięki dwóm grom komputerowym – ,,Metro 2035” nie jest tym samym metrem, które zwiedzał Artem dwa lata wcześniej. Sam Artem też się zmienił. Wypalił. Zwariował. Jak kto woli.
I jeśli wydawało Wam się, że cokolwiek o życiu i strukturze moskiewskiego metra wiecie, to… cóż. Wydawało Wam się.
więcej na:
https://tekstomancja.wordpress.com/2015/11/07/metro-2035-dmitra-glukhowskiego/