Skoro sam Stephen King na okładce anonsuje powieść tak: „ poruszający i wciągający! Wprost nie mogłem się oderwać. ”, to miałam prawo oczekiwać, że będzie to fenomenalny thriller. Aż tak nie było, ale bardzo przyzwoicie, szczególnie, że „13 minut" to powieść dla dużo młodszego niż ja czytelnika. Thriller to może nie jest, ale powieść sensacyjna z mrocznym klimatem dla- i o młodzieży licealnej. Czy tylko dla młodzieży? Tak mi się do połowy wydawało, ale gdy potem akcja się zagęszcza, a dwutorowo prowadzone śledztwo nabiera tempa, również dorosły czytelnik będzie usatysfakcjonowany.
Nie jestem szczególnym pasjonatem, ani pożeraczem kryminałów, więc intryga była dla mnie zaskoczeniem, sposób prowadzenia śledztwa oryginalny, a wykryty sprawca i zakończenie niespodziewane. Kilkakrotnie typowałam rozwiązanie, za każdym razem błędnie.
Cała intryga oparta jest na próbie wyjaśnienia zagadki tajemniczego zdarzenia: nastolatki, która przebywając w lodowatej wodzie przez 13 minut wpadła w stan śmierci klinicznej i przeżyła, ale przywrócona do życia nie pamięta jak się tam znalazła. Przy okazji autorka rozprawia się ze środowiskiem, w którym osadziła fabułę powieści. Ze społecznością angielskich ( ale nie tylko) szkół średnich i z jednej strony problematyką szkolnych elit, popularności, gwiazdorzenia i przyjaźni „ aż po po grób ” u nastolatek, a z drugiej - odrzucenia, wykluczenia i nietolerancji wobec jednostek nie nadążających za oczekiwanym stylem życia. Co zrobić, że...