Temat rzeka, spory na temat egzemplarzy recenzenckich trwają od dawna, pamiętam takie dyskusje jeszcze wtedy, gdy ja zaczynałam 7 miesięcy temu. Ale spójrzmy prawdzie w oczy, wiele nowych blogerów już od początku maile do rozmaitych wydawnictw, choćby Esprit i Mg. I mam wierzyć, że każdemu tak pasuje oferta tych wydawnictw i znajduje tam coś dla siebie? Po prostu są to wydawnictwa, które łatwo zawierają współprace, a częśc blogerów jest łasych na książki i możliwości pochwalenia się współpracami w mailach do kolejnych, bardziej znaczących wydawnictw. Jeśli czyjąś pasją naprawdę są książki i od dawna czyta, to dlaczego nagle tak bardzo potrzebuje tych paru egzemplarzy? Na takie współprace trzeba sobie zapracować. A najgorsze jest to, że znam blogerów, którzy prowadzą blogi od dłuższego czasu, wkładają w to wiele czasu, piszą najlepiej jak mogą, a potem się okazuje, że wydawnictwa ich nie przyjmą, bo miejsca pozajmowali ci raczkujący, którzy w dodatku nie potrafią nie raz zdania sklecić. Wchodzę na nowego bloga, zakładka współpraca oczywiście jest, a tekstu nawet recenzją nazwać nie można, bo to tylko krótka opinia pełna powtórzeń, błędów stylistycznych i składniowych. I jak tu się dziwić, że niektórzy mają pretensje o ten szał na współprace?