Witaj, Catalinko:)
Artykuł to raczej prowokacja, albo jestem jedną z niewielu jednostek, które tak pozytywnie odbierają lektury (szczególnie ostatnio). Po pierwsze, aktualnie jest wprowadzona do kanonu lektur w gimnazjum po jedna powieść młodzieżowa (czyli my omawiamy np. Siesicką, albo w tym roku Onichimowską). Po drugie, jest jedna powieść kryminalna czyli albo Agatha Christie, albo Conan-Doyle. A klasyka? Też jest i przeważa, ale ja np. dzięki szkole odkryłam Żeromskiego i "Syzyfowe prace:, które bardzo lubię. Sienkiewicz jak na razie trochę mniej mi podchodzi, jednak staram się stopniowo przekonywać. A jeśli nie trudno, odkładam. I nie oszukujmy się. Większość i tak czyta streszczenia i wcale nie dlatego, że mają uraz do lektur. Oni po prostu nie chcą czytać książek. I szkoła nie ma z tym nic wspólnego. Znam też osoby, które po przeczytaniu jednej z takich młodzieżowych lektury polubiły czytanie:) Więc możemy mówić o tym, że młodzież nie czyta lektur, bo nie czyta w ogóle. A nie, że nie czyta w ogóle, bo lektury są ble.