Zainspirowana wypowiedzią Potanii na innym wątkiu,chciałam zapytać jakich atorów, jakie ksiązki lekkiej literatury kobiecej, zwanej pogardliwie "literaturą dla kucharek" lubicie czytać? Nie rozumiem trendu oceniania negatywnie niektórych autorów, tylko dlatego że nie piszą dzieł wiekopomnych, wielogabarytowych i okraszonych niezrozumiałymi dla przeciętniego czytelenika słowami. Czytanie ma być przyjemnośćią i ja nie zamierzam się wstydzić tego co czytam. A uwielbiam ksiązki Moniki Szwai, Agnieszki Krawczyk, Grocholi, kocham Bridget Jones i sagi skandynawskie także. A w tv czasem oglądam telenowele argentyńskie:) A jak jest z wami?
Bardzo lubię książki Moniki Szwai, Ireny Matuszkiewicz,Izabeli Sowy i pewnie wielu innych pisarek,któe mi w tej chwili umknęły z pamięci. Jestem fanką sag skandynawskich i żałuję braku funduszy na nie,oczywiście też nie wszystkich bez wyjątku. Jednocześnie nie noszę książek Małgorzaty Kalicińskiej czy Katarzyny Michalak,nie znoszę i już głownie języka jakim są pisane,niczym wypracowanie szkolne.
Ja Katarzyny Michalak też nie lubię,ze względu na warsztat.A Kalicińska, mimo, że warsztat ma niespecjalny, to ksiązkami o rozlewisku mnie urzekła, nie wiem dlaczego:) Chyba ma po prostu dar opowiadania.
A już się ucieszyłam, że polecacie dobre książki kucharskie :( Niestety na razie z tą odsłoną "literatury dla kucharek" mam mało wspólnego, ale chętnie poczytam co zachwalacie.
Ja dodam Witkiewicz Magdalenę i Maję Kotarską.I tak w ogóle to zdarzalo mi się spotkać niektórych zadufanych w sobie znajomych czytających ukradkiem Szwaję czy Kalicińska:) Nie rozumiem tego snobizmu czytelniczego. Ja czytam wszystko na co mam ochotę i nie zamierzam się tym chwalić ani wstydzić.
Bardzo lubię takie książki. Zawsze, dy mam ochotę na coś lekkiego i przyjemnego to sięgam, np. po Grocholę, albo Griffin. Lubię kobiecą literaturę, w końcu jestem kobietą :)
"Bridget Jones" wspominam bardzo miło, niemal płakałam przy niej ze śmiechu :) Swego czasu miałam fazę na oglądanie latynoamerykańskich produkcji podobnie jak @Honorata77, więc gościły u mnie nie tylko argentyńskie, ale i wenezuelskie czy brazylijskie.
Pomysł z torbą bardzo przypadł mi do gustu. Chętnie przygarnęłabym jedną dla siebie :)
@ castiel ja kiedyś, zanim do pracy poszłam, oglądałam telenowelę argentyńska i powiem ci, że lepsza była od tych naszych rodzimych obyczajówek, które padają po kliku odcinkach, co z resztą mnie nie dziwi.
sama pamiętam, jak zachwycałam się "Zbuntowanym aniołem" :) do dziś lubię sobie obejrzeć, coś w tym stylu... w końcu człowiek nie może całe życie "karmić się" tylko arcydziełami literatury czy kinematografii.
Ja też, ja też :) A literatura amerykańska w stylu "Nianka", "Niani w Nowym Jorku" czy "Mamzilli" się liczy? Bo taką uwielbiam i poczytuję dla odprężenia.
Kocham książki Szwai bo są prześmieszne i wzruszające. Izabela Sowa, tu zgadzam się z waniliową, że seria owocowa jest świetna, pozostałe mi się nie podobały. Ponadto ostatnio przekonałam się do Katarzyny Zyskowskiej -Ignaciak i Anny J. Szepielak. Przede mną jeszcze spotkanie z książkami Bogny Ziembickiej i Magdaleny Kordel, zwłaszcza tej ostatniej nie mogę się doczekać:) Ps. Zbuntowanego oglądałam i była to jedna z dwóch telenoweli, które mi się podobały, druga to Paloma:)
Ja pamiętam jak wszyscy oglądali pierwszą u nas latynoską telenowelę "Niewolnica Izaura";) Kraków się wyludniał w niedzielne popołudnie. Mieszkałam w internacie gdzie zdecydowana większość to chłopcy byli (ok. 200, a dziewcząt coś koło 30) i w czasie filmu na świetlicy szpilki nie można było wcisnąć. To były czasy...
Co do literatury to b. lubię Monikę Szwaję, Katarzynę Michalak, niektóre książki Katarzyny Grocholi i Magdaleny Kordel. Co do Kalicińskiej to, moim zdaniem, bardzo nierówno pisze - część podobała mi się ale coś ze dwie to już niekoniecznie... Nikt nie wymienił Aleksandry Tyl, więc nie wiem, czy sie mieści w "gatunku" - ale jeśli tak, to też mi sie bardzo podoba:)
Zauwazcie jedną rzecz, wszyscy , wymieniamy tylko polskich autorów:) Czyżby zagraniczni czytadeł nie pisali? A może nieświadomie mamy jednak gorsze zdanie o rodzimej literaturze? Zastanowiło mnie to.
Mnie się wydaje, że to nie my mamy gorsze zdanie o rodzimej literaturze (przynajmniej ja nie mam) tylko różnego rodzaju środowiska "opiniotwórcze", którymi się często sugerujemy.
Bo na ten przykład jedna pani w telewizji, radiu czy gazecie wypowiedziała się, że Grochola to jest be, fuj, i ogólnie grafomanka. I zaraz całe stadko osób, które chce być trendy i na topie powtarza za ową panią jaka ta Grochola jest do bani. A tak naprawdę do podusi, jak nikt nie widzi ową Grocholą się zaczytują. Bo przecież liczby mówią same za siebie - na większości list bestsellerów króluje ta "literatura dla kucharek" właśnie, a kolejki do tego typu książek w bibliotekach są niemal takie jak do mięsnego w stanie wojennym.
A teraz dajmy na to jesteś w towarzystwie na opinii którego Ci zależy i tam właśnie od czci i wiary odsądzają ową Grocholę (czy inną Kalicińską) - kto odważy sie bronić do ostatniej kropli krwi ulubioną autorkę i wyjść na ostatniego głąba co to nie czyta jakiejś ambitnej prozy egzystencjonalnej tylko fajne czytadełka? Niewielu niestety...
Co do literatury zagranicznej to chyba jest podobnie jak z naszą, tylko nie ma takiej medialnej nagonki i czasem nie zdajemy sobie sprawy, że się właśnie literaturą drugiego sortu zachwycamy;)
@ Amek, ja będąc w liceum zaczytywałam się tylko ambitną literaturą, chodziłam tylko do kina studyjnego, teatru, opery, filharmonii. Wtedy nawet nie sięgałam po lekką literaturę, bo uważałam, że jest do bani i w ogóle co ja się będę zniżała do czytania takich niewartościowych utworów:) Na szczęście z czasem zmądrzałam, nabrałam dystansu i zaczęłam sama decydować co jest dla mnie dobre i wartościowe. Najczęściej człowiek nabierając warości własnej potrafi nabrać do wielu spraw dystansu. Niestety nie wszyscy i pewnie stąd mamy snobów dla których wszystko poniżej Prousta czy Joyca nadaje się tylko do palenia w piecu.
Ano właśnie... Ja mam taką (trochę pokrętną) teorię, że może nie tyle wybór takiej książki z nurtu popularnego, ale publiczne przyznanie się, że od noblistów wolę poczytać coś lekkiego stanowi w pewien sposób wyznacznik jakiejś dojrzałości - czytam co czytam i robię to dla siebie a nie dla akceptacji pseudoprzyjaciół. Bo prawdziwy przyjaciel zaakceptuje mnie z całym dobrodziejstwem inwentarza...
Nie ujmuję nic noblistom, bo też ich czytuję (raczej tych sprzed lat) ale jak przyjdę do domu z pracy całkiem padnięta, to wspomniana wyżej Grochola na 100% wygra nawet z najlepszym z nich.
@ Anek, dokładnie.Gdy człowiek nie pracował, nie był taki wymęczony rzeczywistością, brutalną dodajmy, to i ksiązki czytał poważniejsze i cięższe tematycznie.Teraz po całym dniu pracy, opłaceniu rachunków i zaglądaniu do portfela, czy coś tam jeszcze zostało,chcę oderwać się od rzeczywistości i tu wygrywają właśnie Kalicińska czy Kordel z każdym noblistą na przykład.
@Honorata77, myślę, że wymieniamy tylko polskich autorów dlatego, że oni nam się najbardziej kojarzą z taką kobiecą literaturą, gdzie niekoniecznie musi to być zaraz romansidło, a zagraniczne autorki jak Nora Roberts, Danielle Steel czy Jodi Picoult kojarzy się raczej z romansem niż z obyczajem. Z racji, że Picoult jest tak bardzo zachwalana zaczęłam czytać jedną książkę i po 70 stronach odłożyłam. Wrócę do niej, bo kończę zaczęte książki, ale to będzie raczej ciężka lektura:) Ale może są na kanapie dziewczyny, które lubią wspomniane autorki i chwała im za to. Nie można czytać tylko tego co wypada. Czytanie ma sprawiać przyjemność:)
@ inter Bo Grochola jest trochę nierówna - bardzo podobał mi się "Kryształowy anioł", "Trzepot skrzydeł" uważam za jej najlepszą książkę, a np. "Nigdy w życiu" niespecjalnie mi się podobała, za to film na jej podstawie bardzo - ale to może dzięki grającej Judytę Danucie Stence...
Ja Picoult nie trawię, ale np taką Philippę Gregory czytam namiętnie:) I rzeczywiście,czasem zagranicznych autorów cięzko przyporządkować do jakiejś kategorii. W/w Gregory równie dobrze można uznać za autorkę romansów, obyczajówek a nawet spopularyzowanych ksiązek historycznych.Dla mnie to czytadła i tyle:) A czytanie jej ksiązek sprawia mi przyjemnośc i tak jak wcześniej Scorpionica, Anek i inne osoby napisały, o to właśnie chodzi.