Ja bez najmniejszych wyrzutów posłałabym do pieca co najmniej połowę książek, jakie miałam okazję przeczytać, z naciskiem na lektury. Zwykle nawet jeśli coś mi się nie podoba, mimo wszystko staram się dobrnąć jakoś do końca, by mieć pewność, że nie pomyliłam się w ocenie. Ale są też książki, których nigdy nie zdołam - i nawet nie chcę - doczytać. Są to na pewno wszystkie utwory Musierowicz, "Spis cudzołożnic" Pilcha ("Pod mocnym aniołem" wywarło na mnie pozytywne wrażenie, ale do "Spisu..." podchodziłam właśnie drugi raz i znów zatrzymałam się po kilku stronach, nieznośny język), opowiadania Borowskiego. Nie wiem, co mam zrobić z "Na wspak" Huysmansa. Zawiodłam się na tym srodze, bo spodziewałam się porządnej książki, a póki co opisy są do bólu przesadne, brakuje zarówno akcji, jak i ciekawszej refleksji. Mam jednak zamiar ostatecznie dokończyć tę książkę. Jakoś.